Autor: Ada Kussowska
Tytuł: Heksa
Wydawnictwo: Zysk i S-ka [współpraca reklamowa]
Data wydania: 2025
Ilość stron: 488
Ocena: 3/10
Opis:
Nie wszystko da się zaplanować. A zwłaszcza miłości
Emilia, specjalistka w dziale marketingu, potrafi ogarnąć każdy projekt, ale własne życie uczuciowe? Totalny chaos. Jedna noc z tajemniczym nieznajomym poznanym w barze miała być początkiem pięknego romansu. Miała. Bo mężczyzna znikł szybciej, niż zdążyła zapamiętać numer jego telefonu, a w pracy czeka ją nowy projekt i… nowy problem.
Konrad Rzepecki – klient z piekła rodem. Wymagający, cyniczny, nieprzewidywalny. Z każdą rozmową coraz bardziej działa Emilii na nerwy, a jednak coś w nim przyciąga ją jak magnes. Kiedy granica między zawodowym dystansem a osobistym zaangażowaniem zaczyna się niebezpiecznie zacierać, na horyzoncie zjawia się... ten pierwszy – nieznajomy z baru. Tym razem zdeterminowany, by zostać na dłużej.
Czy da się pogodzić korporacyjne deadline’y z bijącym szybciej sercem? I co się stanie, gdy zaczynasz mylić, z kim się lubisz… a z kim czubisz?
Heksa to nowa powieść Ady Kussowskiej, autorki cyklu „O, Ida!” – opowieści o miłosnych rozterkach trzech singielek z katowickiej korporacji.
Recenzja:
Hm, mam mieszane uczucia. Ale raczej skłaniam się ku stwierdzeniu, że jest to jedno z większych książkowych rozczarowań ostatnich tygodni, jakie miałam. Nie, żeby to była najgorsza powieść, jaką miałam okazję poznać w sierpniu, ale definitywnie sposób napisania mi nie podszedł. Zaraz będę ten wątek bardziej rozwijać, żeby dokładniej wytłumaczyć, skąd się wzięła moja ocena...
Emilia to katowicki korposzczurek - pracuje w dziale marketingu, chociaż od początku czuć, że nie do końca docenia tę robotę (a może raczej: ten zespół?). Sama wyznaje zasadę, że gdy jest opcja pojechania w prawo lub w lewo: ona zazwyczaj trafia w drzewo. I tak jest także tym razem: z jednej strony dostaje do poprowadzenia projekt bardzo wymagającego klienta, który jest bezkompromisowy, a z drugiej: w barze poznaje fantastycznego faceta, który wydaje się być spełnieniem marzeń, ale...
No właśnie. Pewnie powyższy zarys fabuły by Was zaciekawił. Bo pod kątem pomysłowości autorce nie można niczego odmówić. Naprawdę całkiem sensownie zaczęła fabułę. Tyle, że z racji specyficznego sposobu pisania (z dużą ilością humoru, który mnie się wydaje nachalny i wtykany gdzie się tylko da, bo najwidoczniej czym więcej, tym lepiej) pierwsze sto stron przeczytałam tylko dlatego, że nie lubię przerywać czytania (nawet, jak książka jest beznadziejna), a później już trochę bardziej przyzwyczaiłam się do stylu, więc czytałam z mniejszym męczeniem się, ale dalej z dużą dawką zażenowania przy sporej ilości tekstów.
Samej bohaterki też nie byłam w stanie polubić (spojler: żadnego bohatera nie polubiłam). Emilia jest roztrzepana. Właściwie nic o niej nie wiemy, cudem się dowiadujemy, że ma brata - ale było więcej scen, jak ona rozmawia z kozą (nie żartuję) niż z rodziną (może to o czymś świadczy?).
Najwięcej o Emilii dowiadujemy się w kwestii preferencji co do picia alkoholu oraz kwestii seksualnych (bo już pierwsza scena z nowopoznanym gościem kończy się u niej - a główna bohaterka nawet nie pamięta wtedy jego imienia). Dla wrażliwych dodam, że tu w ogóle większość rzeczy kończy się seksem, a nie rozmową i jakimś większym dialogiem.
Nasza główna postać nie ma żadnych podejrzeń co do tego, że jej nowy podbój mało o sobie mówi, nie odpisuje jej, nie oddzwania, wpada tylko na seks, nie zaprasza jej do siebie... Ale przeszkadza jej to, że ma na imię Seweryn, bo jej to imię się nie podoba (i woli nazywać go PANICZU lub po nazwisku). Od tego PANICZA skręcało mnie nieprzyjemnie w trzewiach, bo nawet w romansie historycznym nie mam zwykle takich określeń (a już tym bardziej w takiej ilości), a od głównej bohaterki (i jej głupoty: bo przecież rozwiązaniem braku komunikacji w nowym związku nie jest podejrzenie dotyczące tego, że z jej facetem może być coś nie tak: tylko raczej kupno smartwatcha, aby mógł jej w końcu odpisywać).
Znajomość Katowic i okolic jest natomiast imponująca: sama jestem z tych okolic, ten aspekt mnie bardzo urzekł. Wszystko się zgadza, co do najmniejszych szczegółów. Muszę nawet odwiedzić jeden bar, do którego dosyć często zaglądała główna bohaterka - bo okazuje się, że nawet on istnieje i nie jest to wymyślone miejsce.
Trochę też mi przeszkadzał nadmiar gwary śląskiej - rozumiem, że to kwestia geograficzna - ale części słów nie zrozumiałam, a dosłownie żyję w Katowicach od dziesięciu lat. Nie podobało mi się też nazywania jednej postaci "wsiokiem", bo mieszka na wsi pod Gliwicami - ale patrząc na to, że był to w sumie jej klient, przy którym powinna być profesjonalna, to mam wrażenie, że Emilia nazywała go dużo gorzej (bo profesjonalistką to ona nie jest).
Zakończenie w sumie było najbardziej satysfakcjonujące - ale nie wiem czy to nie dlatego, że to już był koniec... Nie no, myślę, że jak Emilia w pewnych kwestiach odpuściła, można ją było ciut bardziej tolerować. Mam nadzieje, że "Heksa" jest oficjalnie jednotomówką: bo jeśli w planach autorki jest jednak kontynuacja, nie sięgnę (i wiem to już teraz).
Ada Kussowska bez wątpienia może być uznawana przez wielu czytelników za wybitną autorkę. Widzę w jej twórczości sporo plusów: bo przynajmniej stara się wyjść ze schematów i ram gatunku - chce być oryginalna i nie da się zaprzeczyć, że się jej udało, bo "Heksy" nie wyrzucę tak łatwo z głowy. Tyle, że styl pisania dla mnie jest nie do przeskoczenia - i nie kierujcie się tym przy rozważaniu czy sami macie ochotę poznać historię Emilii. To kwestia tylko i wyłącznie mojego gustu - a poczucie humoru między mną a autorką ewidentnie jest postrzegane trochę inaczej.
Podsumowując: rozważcie sobie czy macie ochotę na "Heksę". Jeśli tak: zaryzykujcie. Why not?
Po opisie zapowiadała się fajna historia, a tu jednak jest inaczej. Dziekujr za szczerą opinie. Książki nie mam w planach do czytania.
OdpowiedzUsuńJa zaryzykowałam i mam dokładnie te same spostrzeżenia.
OdpowiedzUsuńDzięki za szczerą opinię. Nie będę po nią sięgać
OdpowiedzUsuń