Autor: Mimi Lisette
Tytuł: Coma. Słodkich snów. Tom 1. Część 1
Wydawnictwo: Iskra [współpraca reklamowa]
Data wydania: 2025
Ilość stron: 770
Ocena: 10/10
PATRONAT KSIĄŻKOWIRU
Opis:
Recenzja:
Ta książka jest moim patronatem, ale w dniach okolicy premiery nie rozpisywałam na jej temat poematów pochwalnych, chociaż zakochałam się już w wersji elektronicznej tej powieści. Dlaczego? Stwierdziłam, że dopóki jeszcze raz nie przeczytam jej w papierze i nie potwierdzę sobie swoich myśli i emocji z pierwszego czytania, to nie będę się wychylać. W końcu całkiem łatwo napisać, że jest to najlepsza historia, jaką czytało się w roku 2025 - a nie chciałam później szybko zmieniać zdania i umieszczać ją "tylko" w swojej osobistej topce.
Potwierdzam jednak z całkowitą pewnością, bo wczoraj skończyłam czytać tę historię także w papierowym wydaniu - to jest mój numer jeden jeśli chodzi o pozycje, jakie miałam okazję poznać w tym roku. Czy to się zmieni? Nie wiem, jest już końcówka września, a mną dosyć trudno wstrząsnąć. Nie wykluczam, ale jak na razie... Mimi Lisette i jej opowieść powaliły mnie na kolana!
Od razu dodam, że ta pozycja była tworzona w 2010 roku - więc znajduje się sporo rzeczy związanych z tamtym okresem: specyficzny humor, telefony z klapką, pewna moda... Niemniej jednak dla mnie to był taki dodatkowy smaczek, na plus, bo bardzo lubiłam książki, które wówczas powstawały - miały często coś, czego obecnym powieściom czasem brakuje: super pomysł i doskonałe wykonanie, bo wówczas chyba trudniej było wybić się na rynku wydawniczym...
Żałuję, że Mimi Lisette nie debiutowała już wtedy. Mogłabym powiedzieć, że wtedy od piętnastu lat zbieram jej książki - bo pewnie byłabym fanką, sporo czytałam całe życie, także w okresie tamtych lat. No i co lepsze: pewnie już cała seria byłaby na mojej półce, a tak to muszę czytać. Nie jest to minus: bo na tak dobre rzeczy warto czekać!
Helena budzi się w świecie Comy - chociaż tak naprawdę nie ma zielonego pojęcia, jak się nazywa. Przybiera po prostu pierwsze z brzegu imię, które wpada jej w ucho. Szybko okazuje się, że jest anomalią - bo jest jakby zarówno w stanie śpiączki farmakologicznej, jak i ma znak żołnierza, co oznacza, że powinna być już martwa. Z racji tego, że odnalazł ją kapitan Ice, to jego oddział dostaje "przyjemność" przygarnięcia jej na szkolenie i pilnowanie.
Oddział zwany dumnie Bad Boysami to zbiór najciekawszych jednostek. Każdy żołnierz jest świetnie wyszkolony, przystojny... i umie być okrutny. Nasza główna bohaterka już na start robi sobie z nich wrogów i dostaje ksywkę Dzidzia - ale to i tak nie jest najważniejsze, bo już niebawem Helena przypomina sobie po co pojawiła się w Comie - i że ma tu własne interesy do załatwienia, o których nie może dowiedzieć się ani kapitan (który jest chyba lepszy od Chucka Norrisa), ani tym bardziej nikt inny...
Oczywiście "Coma. Słodkich snów. Tom 1. Część 1" to dużo więcej niż zarys, który Wam zaprezentowałam. To udawane związki, walka z samą sobą, całkiem nowe uniwersum, ale przede wszystkim mnóstwo sarkazmu, ironii i humoru, który często ma seksualne naleciałości. Dosłownie cofamy się w czasie i uświadamiamy sobie, jak bardzo mimo wszystko tęskniliśmy za pewnymi rzeczami, które zapewne już nie wrócą.
Samo wykreowane uniwersum jest bardzo w porządku, bardzo polubiłam też to, jak autorka stworzyła bohaterów, ale mimo wszystko mam wrażenie, że największym plusem "Coma. Słodkich snów. Tom 1. Część 1" jest talent pisarski Mimi Lisette, którego nie można jej odmówić. To, jak ona wszystko opisuje, jak zgłębia się w aspekty psychologiczne... wow. Do tego wszystkiego opisy uczuć i emocji - a także chemii między pewnymi postaciami, która jest tak gęsta, że niebawem będzie można ciąć ją nożem.
Zakończenie - jak to zwykle bywa - urywa historię w najciekawszym momencie, więc mam wielką nadzieję, że niebawem poznamy kontynuację. Bo ta opowieść jest warta poświęconego jej czasu i pieniędzy. A patrząc jeszcze na to, jak wspaniale jest wydana ta pozycja i jakim jest grubaskiem, to tym bardziej warto w nią zainwestować.
Podkreślam po raz kolejny, że to moja ulubiona książka tego roku - gorąco polecam to, żeby się z nią zapoznać, bo bez wątpienia skusi Was to, że jest sporo tajemnic, intryg i działań, a nie stricte romantycznych uniesień: które naszą Dzidzię na ten moment interesują najmniej, gdyż przyświeca jej wyższy cel. Biorąc pod uwagę także zakończenie - to mam świadomość, że jeszcze większa i jeszcze bardziej dynamiczna akcja to się dopiero rozpocznie, chociaż już od "Coma. Słodkich snów. Tom 1. Część 1" nie da się oderwać nawet na sekundę, bo to jest tak bardzo wciągająca pozycja.
Kocham. Bierzcie ze mnie przykład, czytajcie i także dajcie sobie szansę na pokochanie tego genialnego dzieła! Nie spodziewałam się, że w Polsce może się jeszcze ukazać coś, co tak bardzo trafi do mojego serca - a tu proszę, wystarczyła książeczka, która przeleżała kilkanaście lat w szufladzie...
Od kiedy zobaczyłam tylko zapowiedz tej książki, to czułam że muszę ją poznać i wy mnie w tej decyzji utwardzacze. Książkę mam juz dodaną na półce w Legimi wiec tylko muszę znaleźć na nią czas
OdpowiedzUsuń