sobota, 4 października 2025

Sara Goodman Confino - "Pięć ślubów i jeden romans"

Autor: Sara Goodman Confino

Tytuł: Pięć ślubów i jeden romans

Wydawnictwo: Muza [współpraca reklamowa]

Data wydania: 2025

Ilość stron: 384

Ocena: 8/10


Opis:

Lily Weiss ma trzydzieści dwa lata i jest singielką – dla jej matki to porażka!

Ma świetne pióro, ale brakuje jej odwagi, by zostać pisarką. Dlatego ukrywa się za nudną pracą w fundacji wspierającej eksperymenty naukowe. Zawsze z uśmiechem na wszystko się zgadza. No bo dlaczego by odmawiać bycia druhną na pięciu ślubach w ciągu sześciu tygodni? Mimo że koszty finansowe i emocjonalne są ogromne.

Żeby nie zwariować, zakłada anonimowego bloga Ślubomania. I bez hamulców opisuje ślubne dramy: histerie mamusiek panien młodych, drenujące kieszeń wieczory panieńskie i… niefortunne zdarzenie, które pamięta jak przez mgłę: była w łóżku z jednym drużbą, czy z dwoma? Blog robi furorę, ale jak wiadomo, w internecie nikt nie pozostaje anonimowy.

Ciekawe, jak to się wszystko skończy…


Recenzja:

Jestem tą książką totalnie oczarowana! Spodziewałam się po niej dobrej przygody: i okładka mnie urzekła, i opis się podobał, i pozytywne opinie się zdążyły pojawić w sieci... No i okazało się, że totalnie się wszystko zgadzało: bo wszystko się zgrywa, aby "Pięć ślubów i jeden romans" okazał się jedną z lepszych komedii romantycznych, jakie miałam okazję czytać w tym roku!

Rzadko kiedy w ogóle czuję zawód przy książkach Wydawnictwa MUZA, ale przyznam szczerze, że tym razem to mnie wyjątkowo miło zaskoczyli - bo nie spodziewałam się pod koniec tego roku jeszcze takiej perełki, którą w sumie uznaję za jeden z lepszych tytułów, jakie miałam okazję czytać w 2025. To chyba o czymś świadczy, nie?

"Pięć ślubów i jeden romans" to komedia romantyczna, ale nie spodziewajcie się scen erotycznych, wyznawania miłości w drugim rozdziale i bohaterki, która jest głupią gąską. Wręcz odwrotnie! Lilly ma trzydzieści dwa lata, jest singielką i ostatnio sabotuje samą siebie. Do tego wszystkiego okazuje się, że w ciągu jednego roku, a właściwie w rozciągłości kilku bardziej letnich miesięcy, ma pięć ślubów, na których jest druhną. Nie jest w stanie za bardzo zrezygnować: jeden ślub ma jej brat, drugi jej siostra, trzeci jej najlepsza przyjaciółka od dzieciństwa, czwarty jej przyjaciółka i była współlokatorka z czasós studenckich, a piąty: przyjaciółka, z którą pracuje od wielu lat w jednej firmie.

Lilly wie, że to jest ogromny wydatek, ale nie spodziewa się nawet jak wielki, gdy zaczynają wyskakiwać dodatkowe wydatki, takie jak obowiązkowy stanik zmniejszający piersi, sztuczne rzęsy czy też wyjazd do Meksyku... Dziewczyna postanawia założyć bloga, w którym zamierza publikować anonimowo wszystkie frustracje związane ze ślubami (a raczej przygotowaniami do nich), a przy okazji chce zarobić chociaż ułamek sumy, którą potrzebuje, z reklam.

Już niebawem okaże się, że Lilly ma mnóstwo materiału do opisywania - bo w sumie okazuje się, że podczas planowania tego wielkiego wydarzenia, co chwila coś się dzieje. I to niekoniecznie takiego, co Lilly powiedziałaby przyjaciółkom oraz rodzeństwu prosto w twarz... Za zbroją anonimowości może być jednak sarkastyczna, ironiczna i używać mnóstwa hiperboli. Tylko czy na pewno?

"Pięć ślubów i jeden romans" opiera się na cudownym opisaniu relacji, bardzo zgłębia rys psychologiczny bohaterki, a na dodatek skupia się także na zmianach, jakie w niej zachodzą na przestrzeni całości historii. To nie jest kolejna z historii, gdzie postać przypadkowo zalicza świadka pana młodego i spotykają się podczas przygotowań, ani opowieść o tym, jak zdesperowana dziewczyna szuka kogoś na szybko na aplikacji randkowej, aby móc się z nim pokazać na imprezie i udawać, że od dawna są razem.

Powiedziałabym, że historia Lilly, gdzie wiele osób ma do niej jakieś "ale" - a to do jej wagi, do jej koloru włosów, wielkości piersi czy nawet stanu cywilnego, jest swego rodzaju pokazaniem, że ślubne przygotowania potrafią wydobyć z człowieka to co najgorsze. Rozumiem ideę tego, że panna młoda chciałaby, aby ten dzień był dla niej idealny - i żeby wszystko było dopracowane w najmniejszych szczegółach, ale przy tym da się zatracić też najważniejsze: relacje ze swoimi bliskimi. "Pięć ślubów i jeden romans" udowadnia jednak, że każdy medal ma dwie strony, a do tanga potrzeba dwojga: więc nie da się magicznie dbać o jakość relacji, jeśli nie ma żadnych starań z żadnej ze stron.

W skrócie: "Pięć ślubów i jeden romans" to w tym momencie najlepsza książka, jaką miałam okazję czytać w październiku - i jedna z lepszych, które czytałam na przełomie ostatnich kilku miesięcy. Uważam, że autorka zrobiła kawał dobrej roboty, a wydawnictwo tylko wsparło jej starania: bo okazuje się, że ten tytuł jest dosłownie dopracowany z każdej strony. Śmiało więc go Wam do czytania polecam - bo nie jest to według mnie ani starta czasu, ani tym bardziej pieniędzy.

Jeśli tylko lubicie urocze komedie romantyczne, w których nie ma żadnych pikantnych opisów: musicie to przeczytać!

1 komentarz:

  1. To chyba bardziej amerykańskie rozckliwianie się nad ślubem i jego oprawą. Ale nie mam pojęcia o tym z żadnej strony, więc w sumie nie powinnam się wypowiadać... Fajnie, że tytuł jest dopracowany, to się ceni. Dla mnie nie moja bajka, ale zawsze biję brawo, gdy ktoś rzeczywiście pracuje nad książką.

    OdpowiedzUsuń