Autor: Moira Macdonald
Tytuł: Idealne zakończenie
Wydawnictwo: Muza [współpraca reklamowa]
Data wydania: 2025
Ilość stron: 352
Narracja: trzecioosobowa (trzy perspektywy)
Ocena: 6/10
Opis:
Niezwyczajna komedia romantyczna
Seattle. April, Laura i ON, Westley, tkwią w
miłosnym trójkącie – ale żadne z nich nie zdaje sobie z tego sprawy. Zwłaszcza
Westley, który nie ma pojęcia, kim są obie kobiety. I z pewnością też nie wie,
że piszą do niego listy.
April, singielka tęskniąca za miłością, robi coś, czego
natychmiast żałuje: zostawia w książce liścik dla Westleya, przystojniaka z
Read The Room, jej ulubionej księgarni w sąsiedztwie. Ale on go nie znajduje.
Odkrywa go Laura, zapracowana samotna matka, która kupuje w księgarni używaną
książkę. I dopisuje historię, że to Westley przemycił liścik dla niej.
A Westley jest uroczy, ale niezbyt spostrzegawczy. I na tyle
pochłonięty filmem kręconym w księgarni, że nie zauważa skierowanych w jego
stronę zalotnych spojrzeń dwóch kobiet, które zjawiają się ponownie z tą samą
książką.
Kiedy April i Laura postanawiają się spotkać, a każda z nich jest przekonana, że umawia się z Westleyem, wychodzi z tego zupełnie inna historia, niż przewidywały. Historia z idealnym zakończeniem.
Recenzja:
To nie jest komedia romantyczna, mimo tego że jest to napisane w opisie. Okładka i tytuł w sumie też to sugerują, ale to bez wątpienia jest powieść obyczajowa, która ma kilka wątków miłosnych, ale nie są one wybitnie rozwinięte. Gdyby pomysł szedł w innym kierunku - może bym powiedziała, że to bardziej romans, ale de facto skupiamy się na poznaniu życia trzech bohaterów, na jednym fatalnym założeniu i na prowadzeniu uroczej księgarni. Nie ma tu nawet grama opisu związanego z całowaniem między postaciami, więc naprawdę: nie róbmy z tego komedii romantycznej!
April jest dosyć nieśmiała i samotna. Pracuje z domu, w którym to zajmuje się kwestią nieruchomości (mówiąc bardzo ogólnikowo). Gdy więc wpada jej w oko przystojny pracownik księgarni, który zajmuje się książkami używanymi, dziewczyna wpada na pomysł, który wydaje jej się zarazem słodki, jak i genialny. W jednej z powieści zostawia karteczkę, którą podpisuje uroczo jako "A." z prośbą o wymianę korespondencji w dziale z literaturą młodzieżową, poprzez zostawianie odpowiedzi w "Igrzyskach Śmierci".
I o dziwo, odpowiedź od "L." nadchodzi. Tyle, że chodzi o Laurę - kobietę, która kupuje książkę na dziale z używanymi pozycjami i znajduje liścik. Według niej musi być on od pracownika sklepu, bo przecież kto inny mógłby jej to zostawić?
Żadna z nich nie ma pojęcia, jak naprawdę nazywa się chłopak, który pracuje w księgarni - i żadna z nich nie ma pojęcia, że w związku z czystym przypadkiem, tym razem nie dopełnił swoich obowiązków i nie wyciągnął wszystkich rzeczy z książek, przed pozwoleniem na to, by znalazły sobie nowy dom... Cóż, do tego momentu może faktycznie brzmi to jak komedia romantyczna, tyle, że tak nie jest. To April i Laura wymieniają wiadomości, czując, że może pora na kolejny krok: na spotkanie...
"Idealne zakończenie" według mnie ma naprawdę dobre zakończenie, ale tylko jeśli wziąć pod uwagę, że ten tytuł to książka obyczajowa. Nie mamy więc tu zbytnio wielkich deklaracji miłości, ale skupienie się na różnych rodzajach relacji i podkreślenie faktu, że nie zawsze miłość romantyczna musi oznaczać wyjście ze swojej skorupy samotności - bo można spotkać idealnych przyjaciół tam, gdzie totalnie się tego nie spodziewasz...
Miejcie też świadomość, że tę historię poznajemy właściwie z trzech perspektyw. April, Laury i Westleya - chociaż mam wrażenie, że gdyby nie było perspektywy męskiej, to definitywnie też by na tym "Idealne zakończenie" jakoś wybitnie nie straciło. Jedynie kwestię kręcenia filmu poznajemy bliżej poprzez postać pracownika księgarni, gdyż kilka ujęć jest kręconych w lokalu, w którym pracuje (co zajmuje stanowczo zbyt dużo stron jak na to, że ma to ostatecznie w sumie marginalne znaczenie!).
Tę historię dałoby się skrócić wręcz do opowiadania i niewiele by się na tym straciło. Jest sporo zapychaczy stron - od kontaktów April ze swoim bratem Benem, którego znienawidziłam - i którego chciałabym wysłać w kosmos, aż po jakieś opisy co kto najciekawszego znalazł kiedyś w powieści (co nie ma żadnego przełożenia na fabułę, bo to jest jakby poza tematem, fabułą, nawet nie jest w dialogach...). Było więc sporo zapychaczy, które spowalniały akcję, chociaż w sumie także budowały pewien swojski klimat.
"Idealne zakończenie" nie jest moją ulubioną pozycją ostatnich dni. Mimo wszystko cieszę się, że akurat z tym tytułem poznałam się pierwszego listopada, gdzie potrzebowałam takiego delikatnego wsparcia i poprawy nastroju. Ta historia nadaje się do tego idealnie: szczególnie, iż podkreśla, że wokół siebie mamy mnóstwo ludzi, którzy mogą nas wyciągnąć z samotności, jeśli im tylko na to pozwolimy i się odważymy, by zaufać czy tam otworzyć swoje serce na inne rodzaje bliskości.
Podsumowując: jeśli macie ochotę na "Idealne zakończenie" - polecam, ale miejcie świadomość, że nie dostaniecie tu jakichś wielkich uniesień emocjonalnych i uczuciowych, okej?

Lubię książki w których jest kilka perspektyw 😊 ale narazie nie mam w planach. Może jak będę potrzebować czegoś lekkiego to się skusze 😊
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, ale na dzień dzisiejszy nie planuję jej czytać
OdpowiedzUsuńKsiazka zapowiada sie nawet ciekawie. Pomysl z wysylanie listów fajny, ale mnie ta historia nie zachęciła do przeczytania jej. Nie mam jej na liście do czytania.
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco, ale na razie nie mam w planie
OdpowiedzUsuń