Zapraszamy do zapoznania się z wywiadem.
Iga: Prowadzisz bloga recenzenckiego, czytasz dużo więcej książek niż przeciętny Polak – czy to w jakiś sposób ułatwiło Ci stworzenie własnej historii?
Marta Dąbkowska: Pewnie tak. Oczywiście przy pisaniu
staram się nie wzorować na tym, co już gdzieś widziałam, chociaż w fantastyce
wydaje mi się to niezwykle trudne i ciągle okazuje się, że to, co wymyśliłam,
pojawia się w jakieś książce, o której ja nie słyszałam. W każdym razie to, że
dużo czytam, rozwija w pewien sposób moja wyobraźnię i pomaga stworzyć coś
nowego.
Iga: Sevile to coś, czego w
literaturze jeszcze nie było. Co zainspirowało Cię do stworzenia istot, których
zadaniem – jak można przeczytać na okładce Twojej książki – jest wtrącanie się
w życie ludzi?
M.D.: Sama nie wiem. Nie chciałam pisać o
niczym popularnym typu wampiry czy wilkołaki. Chciałam stworzyć coś swojego,
całkowicie nowego i kiedy jako taki pomysł już powstał, stwierdziłam, że to
bardziej anioły albo diabły, co też w literaturze jest spotykane. Dlatego
zaczęłam tworzyć od nowa i tak powstały „innowymiarowe” Sevile, które ciężko
podporządkować pod jakikolwiek gatunek istot spotykanych w fantasy.
Iga: Twoja książka jest stosunkowo
krótka, ma trochę ponad 170 stron. Czy ta objętość wynika z faktu, że Sevile
były Twoją pierwszą literacką próbą?
M.D.: Zgadza się. Zawsze coś tam sobie
pisałam, od dziecka. Ale Sevile były
chyba pierwszą powieścią, którą skończyłam.
Muszę jednak powiedzieć, że napisałam ją w wieku 15 lat i teraz, kiedy
czytam, zauważam jakieś niedociągnięcia, coś, co mogłabym poprawić lub zmienić
lub wątki, które należałoby rozwiązać inaczej. Podejrzewam, że gdybym tą samą
fabułę spróbowała spisać dzisiaj, to wyszła by ona 3 razy dłuższa, bo do głowy
przychodzą mi nowe pomysły. Jednak wydaje mi się, że wydawanie tej samej
książki, tylko nieco urozmaiconej, po raz drugi, nie ma większego sensu.
Iga: W poprzednim miesiącu
przeprowadzałam wywiad z Wiolettą Szulc, która również debiutowała w Novae Res.
Jak Ty określasz swoją współpracę z tym wydawnictwem?
M.D.: Ja osobiście jestem wdzięczna
wydawnictwu za to, że zechcieli wydać moją książkę. Pisałam do różnych
wydawnictw, jednak tam nastawieni byli na ówczesną modę lub na znanych już
pisarzy i „wypocin” nieznanej nastolatki, która „pewnie napisała sobie coś w
szkole na kolanie” nie chcieli nawet czytać. Rzeczywiście, to nie jest jakaś
niesamowita książka i zdaję sobie sprawę, jednak w wieku 15 lat byłam z niej
niezwykle zadowolona. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się napisać coś nowego,
co uda mi się gdzieś wydać, z czego i po upływie lat będę usatysfakcjonowana.
Na razie zbieram pomysły.
Iga: Ile czasu zajęła Ci praca nad
powieścią?
M.D.: Tak jak mówiłam, napisałam ją w wieku
15 lat. I, jeżeli dobrze pamiętam, to zeszło mi się z tym rok. Zaczęłam ją
bodajże, gdy byłam czternastolatką, dlatego jej poziom nie jest zbyt wysoki. Niedługo skończę 20 lat, mój język
poważnie się zmienił i kolejne książki na pewno będą w pewnym stopniu „inne”.
Iga: Sevile. Magia i miłość to pierwszy tom trylogii. Pracujesz nad
kolejnymi?
M.D.: Na drugi tom zebrałam sporo pomysłów,
ale do jako takiego pisania nie miałam czasu się jeszcze zabrać (studia). Nie wydaje mi się, żeby Sevile
były na tyle popularne, aby wydawnictwo, z finansowego punktu widzenia, było
zdecydowane wydać tom kolejny. Zastanawiam się, czy nie lepiej na razie
spróbować stworzyć jakąś inną opowieść.
Iga: Bycie debiutantem, w dodatku tak
młodym – masz w końcu 19 lat, nie jest łatwe. Długo szukałaś wydawnictwa, które
zdecydowało się na opublikowanie Twojej debiutanckiej książki?
M.D.: Powiem szczerze, że Sevile bardzo długo leżały gdzieś w
szufladzie. Wysłałam je do wydawnictw w ciągu jednego czy dwóch dni, raczej nie
z zamiarem już konkretnego wydania, ale bardziej przekonania się, czy miałabym
jakieś szanse. Większość wydawnictw interesowała się tylko już popularnymi
pisarzami czy gwiazdami show-biznesu, a na pracę „młodego umysłu” nie
decydowali się zwrócić większej uwagi. Kilka wydawnictw chciało wydać Sevile,
ale musiałabym zapłacić dość dużo sumę, na którą nie było mnie stać. Więc byłam
bardzo zadowolona, kiedy w mailu od Novae Res przeczytałam „Dzień dobry,
jesteśmy zainteresowani wydaniem Pani powieści…”.
Iga: Jeśli dobrze liczę, w tym roku
zaczęłaś studia. Na jaki kierunek się zdecydowałaś? Wiążesz swoją przyszłość z
pisaniem?
M.D.: Ze względu na stan zdrowia nie mogłam
się zdecydować na nic, co bym chciała (interesowało mnie coś związanego z
informatyką). Wybrałam więc coś na pozór lekkiego, choć, jak się teraz okazuje,
wcale tak łatwo nie jest. Zdecydowałam się na pedagogikę ze specjalnością
psychopedagogika kreatywności. Tak, by nie pozwolić zginąć mojej wyobraźni. Bardzo
chcę pisać dalej, ale raczej hobbystycznie niż zawodowo i może spróbować wydać któreś
książek z szuflady. Jednak aktualnie, nawet gdy wpadnę na jakieś pomysł, nie
mam czasu usiąść i po prostu pisać. Studia zabierają mi większość czasu. A co
to będzie na sesji…?!
Iga: Gdybyś jako weteran
czytelnictwa, za którego możemy Cię uznać, spotkała się ze swoją książką,
byłabyś nią zainteresowana?
M.D.: Ojej, ciężko mi być w tym momencie
obiektywną. Postaram się być
szczera. Podejrzewam, że na początku pomyślałabym „Kolejne romansidło podobne
do wszystkich paranormali”. Wydaje mi się, że jednak bym po nią sięgnęła. Może
nie byłabym jakoś zachwycona (chociaż to zależy od wieku, dziś zauważam
niedociągnięcia, a kiedy miałam 15 lat, byłam nią zachwycona), ale nie wydaje
mi się, by było to jakieś kompletne dno. Na każdą inną pisaną przeze mnie
książkę będę już patrzyła trochę inaczej, starała się widzieć to jak czytelnik,
bo czasem emocje, które czuję przy pisaniu, ciężko mi było przelać na papier.
Iga: Dlaczego wybrałaś akurat
fantastykę? Czy to Twój ulubiony gatunek literacki?
M.D.: Stanowczo. Co prawda kiedyś stroniłam
od fantastyki, ale w pewnym momencie życia nadszedł czas, że tylko fantastyka
pomagała mi się odstresować i odpłynąć w ten „inny świat”, całkowicie się
zrelaksować i nie myśleć o problemach dnia codziennego. Staram się czytać
wszystko, ale nie ukrywam, że to fantasy, z lekki wątkiem romantycznym, sprawia
mi największą radość.
Iga: W jaki sposób zabrałaś się do
pisania swojej książki? Stworzyłaś sobie konspekt, opisałaś bohaterów itp. czy
pisałaś bardziej „na żywioł”?
M.D.: Oj, na żywioł. Stworzyłam sobie tylko opis, czym
byłyby owe Sevile oraz dwójka głównych bohaterów – Selena i Daniel. A potem
poszło. Pisałam w sumie nie wiedząc, do czego dążę, jak akcja się rozwinie i
niektórymi wątkami sama byłam zaskoczona. Teraz, kiedy piszę, wolę stworzyć
sobie jakiś ogólny plan, zarys, jak ma powieść się zacząć, a jak skończyć.
Podczas pisania przychodzą mi do głowy pomysły, co mogłoby stać się w trakcie
lub pod koniec, zapisuję je gdzieś i potem staram się do nich doprowadzić.
Czasem przez jeden pomysł akcja odwraca się o 180 stopni.
Iga: Jesteś z tych, którzy do
upadłego szlifują swój tekst, czy nie wprowadzasz zbyt wielu poprawek?
M.D.: Raczej nie wprowadzam. Oczywiście po
napisaniu książki czytam ją jeszcze raz, ale raczej poprawiam jakieś literówki
czy błędy stylistyczne, nie chcę wprowadzać zmian w fabule, bo potem okazuje
się, że gdzieś dalej pojawiają się sprzeczności, których nie jestem w stanie
poprawić bez wywrócenia akcji do góry nogami.
Iga: Jak się czujesz, czytając
recenzje swojej książki?
M.D.: Zależy, czy są pozytywne, czy
negatywne. Ogólnie bardzo się cieszę, jeśli mogę przeczytać czyjąś
opinię na mój temat, nawet tą najbardziej krytyczną. Wiem, że nie jestem w stanie
podpasować każdemu, a tzw. hejterów jest na świecie mnóstwo. Każda opinię biorę
sobie w pewnym sensie do serca, bo czytelniczy często zauważają błędy, na które
ja nie zwróciłam uwagi. Dzięki temu wiem, na co mam patrzeć, pisząc następne
książki, co poprawić, czego unikać, a jakie wątki rozwinąć bardziej. Dla mnie
więc recenzje są wskazówkami, które mogą mi w dalszym tworzeniu.
Iga: Co według Ciebie sprawia, że
książkę dobrze się czyta?
M.D.: Nie wydaje mi się, by był na to
jakieś określony przepis. Sama czytam mnóstwo różnych książek, które nie zawsze
da się porównać. Dobrze jest, gdy książka nie jest nudna, lubię, gdy od razu
coś się dzieje, a nie dopiero w połowie książki. Ważny jest też styl pisania
autora, bo to ułatwia, lub utrudnia czytanie. Długie opisy przyrody czy
pomieszczeń, przynajmniej dla mnie, pozwalają szaleć mojej wyobraźni, ale z
drugiej strony, gdy są przesadnie długie, nudzą i wytrącają z głównego wątku
fabuły. Nie umiem tego określić, książka po prostu musi mieć to „coś”. A, no i
oczywiście jestem z tych, którzy nie oceniają książek po okładce ;)
Dziękuję serdecznie za rozmowę i
życzę powodzenia w dalszej karierze pisarskiej!
To
tyle na dziś, na następny wywiad zapraszamy w lutym.
Ojej! Bardzo fajnie Pani Marta odpowiedziała na pytania! Podobaja mi się pytania zadane autorowi :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie na video-recke :-)
Dziękuję za miły wywiad :)
OdpowiedzUsuńBywam czasem na blogu Marty, słyszałam też o jej książce. Fajna rozmowa :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad :)
OdpowiedzUsuńO, przyznam, że tej rodzimej autorki nie znałam :) Ale gratuluję wydanej książki i to w tak młodym wieku :)
OdpowiedzUsuń