poniedziałek, 7 września 2020

Ann Napolitano - „Drogi Edwardzie”

Autor: Ann Napolitano 
Tytuł: Drogi Edwardzie 
Wydawnictwo: Marginesy 
Data wydania: 2 września 2020 
Liczba stron: 368 
Ocena: 1000/10 

Opis: 

Jak żyć po katastrofie, która odebrała wszystko? 
Pewnego ranka dwunastoletni Edward Adler, jego ukochany starszy brat, rodzice i 183 innych pasażerów wsiada do samolotu do Los Angeles. Wśród nich jest geniusz z Wall Street, młoda kobieta próbująca się pogodzić z nieoczekiwaną ciążą, ranny weteran powracający z Afganistanu i kobieta uciekająca przed nadmiernie kontrolującym ją mężem. W połowie drogi samolot się rozbija. Tylko Edward przeżywa katastrofę. 
Jego historia przykuwa uwagę mediów i społeczeństwa, ale on sam nie może sobie znaleźć miejsca w świecie bez rodziny. Ma wrażenie, że jakaś jego cząstka na zawsze została ponad chmurami, z najbliższymi i pozostałymi pasażerami. Pewnego dnia jednak dokonuje niespodziewanego odkrycia, które pomoże mu odpowiedzieć na najważniejsze pytania: skąd czerpać siłę, by każdego dnia wstać z łóżka, kiedy straciło się dosłownie wszystko? Jak znowu poczuć się bezpiecznie? Czy życie po katastrofie może odzyskać sens? 

Recenzja: 

Jestem przekonana, że każdy od czasu do czasu trafia na książkę, która go emocjonalnie rozkłada. Drogi Edwardzie to powieść, która mnie przytłoczyła, wycisnęła wiele łez, złamała serce, ale i… stopniowo poskładała do kupy. I skomplikowała mi życie recenzentki, bo nie umiem ująć w słowa, jak wspaniałą historią jest… 

Ann Napolitano prowadzi powieść na dwóch płaszczyznach. Wydarzenia z samolotu przeplatają się tutaj z dochodzeniem Edwarda do siebie, co – choć nie brzmi nadzwyczajnie – w tej historii robi ogromne wrażenie i odbija się mocno na czytelniku. Pasażerowie rozmyślają o błahostkach i sprawach wielkiej wagi, myślami błądzą we wspomnieniach. Ich losy są różnorodne, nie brakuje w nich również ironii (dla przykładu jedna z kobiet ucieka od męża, a druga zmierza do – prawdopodobnie – swojego przyszłego męża), mają też… różnorodne pragnienia. Niestety, nie zdążą spełnić swoich marzeń i dokończyć swoich spraw, bo zabraknie im czasu. I miażdżące jest to, że czytelnik doskonale to wie i… czuje sympatię do osób, które nieuchronnie zginą, a on nie może nic na to poradzić. Dzięki temu zabiegowi, bardzo zbliżamy się do Edwarda, który jako jedyny przeżywa katastrofę lotu 2977. 

To okrutne, że przelewają na niego swoje uczucia, skoro jego własny smutek i lęk są tak przemożne, że musi je przed nimi ukrywać. Łzy tych nieznajomych kłują go w odarte z naskórka ciało. (…) Edward patrzy na swoje popsute nogi, żeby nie widzieć śmiertelnie groźnego nieba. 

Poznajemy Edwarda – a w zasadzie wówczas Eddiego – jako sympatycznego chłopca, który zmierza na lot z rodzicami. Szybko jednak widzimy go po katastrofie, gdzie przemienia się w osobę smutną i zobojętniałą, która – choć stara się tego nie okazywać – okropnie cierpi. Chłopiec szybko musi dorosnąć, a tęsknota za rodziną – mamą, tatą i starszym bratem – jest przytłaczająca. Na szczęście wokół siebie Edward ma osoby, na które może liczyć i powoli… zaczyna dochodzić do siebie. Choć długo zadaje sobie pytanie, dlaczego to on ocalał, a nie inni… 

- Chcą się z tobą dzielić tym, co niezwykłego ich spotkało, ponieważ ty sam coś niezwykłego przeżyłeś. 

Uwielbiam to, w jaki sposób autorka ukazała sylwetki i pasażerów (brutalnie szczegółowe) oraz otoczenie Edwarda po katastrofie (i jego swoisty związek z ofiarami). Wszystko – poza oczywiście szczęśliwym przeżyciem chłopca – jest zwyczajnie-nadzwyczajne. Ann Napolitano rysuje przed nami zwyczajne problemy i rozterki oraz stopniową przemianę tytułowego bohatera, jego dorastanie. W książce pojawiają się również humorystyczne sytuacje, przepiękny motyw przyjaźni oraz rzeczy nam powszechnie znane – jak książki, czy filmy. Bardzo rozbawiło mnie porównanie Edwarda do Harry’ego Pottera – wszak on też przeżył coś, czego nie zdołał przeżyć nikt inny (a to nie jedyna aluzja. Prawdę mówiąc, wszystko jest znakomite w tej powieści i nie chcę za bardzo roztrząsać się nad każdym elementem, aby nie popsuć Wam przyjemności z lektury oraz licznych niespodzianek (i pozytywnych, i łamiących serducho). Dodam tylko jedno, co może zabrzmi zabawnie, ale… po tej książce czuję się dziwnie silna, a – po zakończeniu – emocje ze mnie przyjemnie wypadły. Można rzec, że – tak jak bohater czuje się swoiście wyzwolony – i ja taka się poczułam. Niezapomniane uczucie, naprawdę… 

Uczucia są ściśle splecione, to dwie strony tej samej błyszczącej monety. 

Drogi Edwardzie to NAJCUDOWNIEJSZA i NAJBARDZIEJ PORUSZAJĄCA książka, jaką kiedykolwiek przeczytałam (stąd ocena 1000/10, choć to wciąż za mało), niemożliwie wartościowy tytuł. Jeśli szukacie powieści, która wyzwoli w Was kalejdoskop emocji, nie wahajcie się. Polecam z całego serducha absolutnie każdemu, niezależnie od preferencji czytelniczych. Tylko… nie zapomnijcie o zapasie chusteczek… 

P.S.
Okładka i tytuł mają ogromne znaczenie – niesamowite...

13 komentarzy:

  1. Podoba mi się okładka, lubię takie, które nawiązują do treści książki i są inne niż wszystkie. Książka na pewno jest pełna emocji, muszę więc zaopatrzyć się w zapas chusteczek, wygospodarować trochę wolnego czasu, (żeby mieć pewność, że nikt nie będzie mnie odrywał od czytania), zdobyć książkę i oddać się lekturze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak wysokiej oceny jeszcze tutaj nie spotkałam. Natychmiast zajrzałam na LC, by sprawdzić, gdzie ta powieść jest dostępna. I od dziś „Drogi Edwardzie” siedzi sobie w moim koszyku zamówień jednej z księgarń wysyłkowych. Wcześniej, czy później dotrę do tej książki, bo recenzja bardzo mnie poruszyła. Chcę kalejdoskopu emocji, chcę przeżywać razem z Edwardem jego stopniowe przemiany i dorastanie. Lepszej rekomendacji do tej nowości, jak ta recenzja, nie potrzeba. Koniecznie muszę przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gapię się na te nadprogramowe zera i dopiero ogarniam, że książka musi być naprawdę super, skoro madame Dizzy nawciskała ich tyle ;) Spoko, za mało kawy dzisiaj wypiłam, za wcześnie wstałam, by funkcjonować szybciej :P
    Powiem szczerze, że bym przeszła obok tej książki obojętnie. Nie to, że ma mdłą okładkę (przecież jest skromna, ale za to elegancka i pasują do niej kolorki w recenzji, miodzio! coś innego), ale... w ogóle nie słyszałam, by ktokowiek ją reklamował. Ja wiem, że system po prostu inaczej działa, ale jakim cudem książki denne reklamuje się jako OMG bestsellery (btw jeszcze przed premierą, wtf), a prawdziwe perełki pochowane są gdzieś z boku, z dala od czytelniczych oczu? To naprawdę niesprawiedliwe! Powinniśmy zawiązać jakąś koalicję "mądrych książek" i skopać reszcie... dolne części pleców.
    A sama fabuła nie brzmi jakoś specjalnie, może to już było. To jednak pokazuje, że ważny jest sposób opowieści, nie tylko pomysł ( ehm, to do ciebie, Jensen Danielle L). Chętnie posłuchałabym jeszcze cytatów, jaki był taki najbardziej ulubiony, zaskakujący?
    PS Przecież nie przeszkadza, jeśli się dociągnie do miliarda w tej ocenie, czemu się ograniczać :P Ale komunikat doszedł - prawdziwa perełka wśród hien.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczaki, nie zaznaczyłam tego znacznikami, ale jest wiele fragmentów, które zaskakują i chyba nie mam ulubionego-ulubionego cytatu. Chyba najbliżej mojemu serduchu były sceny, gdy Edward przeżywa swoiste katharsis (uwaga, małe spoilery) - choćby gdy pewna "wróżka" go uświadamia, że jego przetrwanie to szczęście i nie jest wybrańcem - może przeżyć swoje życie jak chce. I druga, gdy przy rozmowie z terapeutą ten mówi, że odkąd się poznali, pracują nad tym, żeby Edward nauczył się z tą katastrofą żyć, bo ona zawsze w jakimś stopniu będzie częścią jego osoby, nie musi o tym zapominać. I jeszcze... a, już nie będę nic zdradzać! Madame Dizzy radzi - sięgnij po tę książkę! Po prostu. :D

      Usuń
    2. No, droga Madame, zainteresowałaś zacnie ;) Czuję się mocno zachęcona!
      Ta "wróżka" to jakaś osoba, czy w powieści znajdują się również elementy fantastyczne?

      Usuń
  4. Nota robi wrażenie tak samo jak historia w „Drogi Edwardzie”. Książka Ann Napolitano to przejmująca historia która jest naładowana emocjami, lektura chwyci za serce czytelnika. Jestem osobą która szybko rozkleja się historia Edwarda zapewni mi nadmiar uczuć (chusteczki będą niezbędnym wyposażaniem). To opowieść o tym jak główny bohater musi szybko i w brutalny sposób dorosnąć jak odnajduje sens życia po stracie oraz że możne być też szczęśliwym. Po przeczytaniu recenzji okładka, kolorystyka bardzo nawiązuje do treści książki. Zapisuje ta pozycje do zeszytu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zatrzymałam wzrok na okładce tej książki. Rzadko to robię, ale tym razem nie mogłam się powstrzymać, bo nieczęsto pojawiają się na rynku wydawniczym takie pastelowe cudeńka. Piękny ten błękit. Niesie taki spokój i ciepło. I te ptaki. Wolne ptaki przestworzy.
    Aż niewiarygodne, ileż zgoła odmiennych emocji zamyka się w okładkach "Drogiego Edwarda". Nie spodziewałabym się takiego kontrastu. Zazwyczaj "ciepłe" okładki kryją w sobie wydarzenia szczęśliwe dla bohaterów, nie zapowiadają tak wielkiego dramatu, o jakim niewątpliwie przeczytamy. To bardzo trudny temat. Takie życie po życiu. Najpierw rozpada się na kawałki życie bohatera, potem, jak słusznie zauważyłaś, życie czytelnika. I oba te życia trudno poskładać z powrotem w jedną całość.
    Chętnie zaglądam do takich pozycji. Odbierają mi kawałek życia, bo nie umiem wobec takich dramatów przejść obojętnie, ale pokazują mi zawsze to samo, że człowiek to jednak silna istota, silna i twarda. Trudno go zniszczyć, gdy tego nie chce.
    Nie dziwię się, że tak wysoko oceniono tę pozycję. Współczesnemu homo sapiens potrzeba takich przykładów, by uwierzył, że może, umie i da radę. Niby taki potężny, a taki kruchy i nie radzi sobie w sytuacjach kryzysowych, a umiejętność rozwiązywania przez niego problemów piszczy niczym rezerwa w poziomie paliwa w samochodzie. Mało takich książek, a są naprawdę potrzebne. Cieszę się, zwróciłaś na nią uwagę. :)
    Aleksandra Miczek

    OdpowiedzUsuń
  6. Okładka wygląda bardzo interesująco. Takie kolory wyglądają cudownie. Jestem nią zachwycona. Co do historii książki jest ona ciekawa ale nie sądzę że będę koniecznie chciała ją przeczytać. Nie poczułam wyraźnego zachwycenia po przeczytaniu streszczenia tej książki. Nie jestem więc w 100% pewna czy na pewno ją przeczytam. Sądzę że zapisze ja na listę rezerwową i może z czasem przyjdzie mi większą ochota na przeczytanie tej książki. Muszę przyznać że nigdy nie czytałam nic w podobnej tematyce,ale nie mam też wyraźnej ochoty aby przeczytać to jak najszybciej, niemalże w tej chwili. Dlatego zdecydowałam ją zapisać na taką listę. Z czasem okaże się czy ją przeczytać czy też zrezygnuję z niej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepięknie napisana recenzja 😘Sama książka okładka,mają coś w sobie co ciągnie czytelnika do nich😘Reccenzja i opis bardzo zachęcające 😊Czy kiedyś wpadnie moje ręce i skradnie książkowe serce Czas pokaże 😊Dziękuję za świetną recenzję 😘

    OdpowiedzUsuń
  8. Recenzja, o jakiej mogą marzyć autorzy. Wraz z okładką sprawia, że "mam chrapkę" na tak emocjonującą lekturę. Wiem, że Autorka porusza trudny temat, ale z powyższego opisu wynika, iż nie przytłacza, lecz magnetyzuje, wciąga. Zgadzam się, że okładka też jest subtelna, a jednocześnie intrygująca.
    Wpisuję ten tytuł na listę książek pn. "chcę przeczytać". <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Przypomniał się film "Strasznie głośno,niesamowicie blisko". Jest też książka na podstawie, której powstał film. Tematyka jest podobna co w tej książce. Myślę, że rozwala emocjonalnie, muszę przeczytać, takie wzruszenia są potrzebne, są swoistym katharsis, pozwalają nam uświadomić sobie czy przypomnieć jak kruche jest życie i by doceniać to co mamy, bo tak łatwo to stracić. 😥

    OdpowiedzUsuń
  10. Już kolejny raz podchodzę do tej recenzji i do tego żeby coś napisać, i chyba odbiera mi mowę. Opis już od pierwszego zdania wywołuje wzruszenie i współczucie. Tak samo recenzja.. drugi akapit czytam już ze łzami w oczach. Książka ta pokazuje jak kruche może być życie, dzisiaj jesteśmy jutro, może nas nie być, i nie ważne czym będziemy się w danym momencie zajmować i kim będziemy, wiec chyba lepiej nie tracić czasu na przejmowanie się i zamartwianie. Ale głównym wątkiem w tej książce jest utrata bliskich, samotność, tęsknota. I tu poznajemy Edwarda, chłopca który jako jedyny przeżył katastrofę lotniczą, wszyscy inni pasażerowie zginęli, a wraz z nimi jego bliscy. Przez to przeżycie chłopiec musi szybko dorosnąć, i choć ma na kogo liczyć i dzięki temu powoli dochodzi do siebie, to ta pustka w nim jednak zostaje. A on sam zadaje sobie pytanie czemu to on nie zginął tylko inni.
    Książka porusza wiele trudnych tematów, przytłaczających tematów, a jednocześnie daje nadzieję. Autor umieścił Edwarda jako jednego z narratorów, co porusza jeszcze bardziej, ponieważ całej tej sytuacji możemy się przyjrzeć z jego perspektywy, możemy wejść w jego głowę i poczuć to co on czuje. Nie wiem czy zdołam przeczytać tą książkę nie zatrzymując się co kilka stron żeby złapać oddech i żeby opadły trochę emocje, ale wiem, że ta książka musi być u mnie. Jest to cudowna opowieść, a sam opis już wzrusza, wiec nie mogę tak po prostu odłożyć na później. Trafia jako pierwsza na moją listę i zaczynam poszukiwania. A okładka, zapewne zwróciłabym na nią uwagę, być może nawet popatrzyła na nią chwile dłużej, ale nie jestem w stanie powiedzieć czy bym ją chciała mieć. Teraz gdy już jestem po recenzji i trochę więcej wiem o książce, zrozumiałam też bardziej przekaz z okładki. Fajnie jak okładka i fabuła w jakiś sposób tworzą całość.

    OdpowiedzUsuń
  11. Blada, za mało wyrazista. Pierwsze skojarzenia, które nachodzą na myśl, gdy spoglądam na „Drogi Edwardzie” od Ann Napolitano. Nie jestem w stanie nawet odczytać tekstu, który umieszczono nad imieniem oraz nazwiskiem autorki. W tym przypadku bardziej wyrazisty tekst, kolor, czcionka zrobiłyby wiele dobrego, ponieważ na obecny moment nie jestem w stanie znaleźć pozytywnych elementów w okładce. Pomimo tego, że okładka mnie nie zachwyciła, tak przepadłam w lekturze treści. Jak żyć, gdy straciło się dosłownie wszystko? Edward, nasz bohater, jako jedyny z pasażerów wychodzi cało z katastrofy samolotu, gdzie zginęli również jego rodzice, brat oraz wiele innych pasażerów. Media oraz społeczeństwo się nim interesują, a on zadaje sobie pytanie — skąd czerpać siłę, aby co rano wstawać z łóżka? Cały wachlarz emocji, przedstawienie sylwetki osoby, która musi zmierzyć się, z tym że jako jedyna przeżyła, podczas gdy inni zginęli. Książka, która nie zachwyciła mnie okładką, podbiła me serce poprzez treść, gdzie wiem, że otrzymam tę paletę emocji, wraz z Edwardem będę przeżywać jego życie po katastrofie, a jeszcze wcześniej zapoznam się z pozostałymi pasażerami samolotu, gdzie każdy reprezentuje inną historię, ile ludzi, tyle historii. Emocjonalny rollercoaster, który przejdę po lekturze, jest dla mnie pewny, a jednocześnie jestem ciekawa odpowiedzi na pytanie, które ciągle się przewija, chociaż w różnych wariantach. W końcu — Jak żyć?

    OdpowiedzUsuń