środa, 22 grudnia 2021

Emilia Szelest - "Kusicielka. Ventura Devils. Tom 1"

Autor: Emilia Szelest

Tytuł: Kusicielka

Wydawnictwo: Niegrzeczne Książki

Data wydania: 2021

Ilość stron: ok. 300

Ocena: 6,5/10

Opis:

Kiedy pokusa jest silniejsza od zasad, gra toczy się o wszystko

Michael Banks jest nowym zawodnikiem sławnej drużyny hokejowej Ventura Devils. Ma talent, motywację i charakter, który pozwala mu skupić się wyłącznie na karierze sportowej. Sądzi, że od wyznaczonego celu nie odwiedzie go nikt na świecie.

Wtedy właśnie poznaje Alison. Piękną dziewczynę, z którą momentalnie łączy go elektryzująca więź. Problem w tym, że zdążył się nią zafascynować, zanim dowiedział się, kim jest. Teraz musi za wszelką cenę trzyma się od niej z daleka. Alison Hayes okazuje się bowiem córką właściciela drużyny, do tego to właśnie ona przewodzi grupie dziewczyn nazywanych przez hokeistów Kusicielkami. Ich głównym zadaniem jest trzymanie zawodników z dala od kłopotów, alkoholu i narkotyków. Związki między Kusicielkami a zawodnikami są wzbronione, a romanse między nimi – karane wyrzuceniem z drużyny.

Michael za nic nie chce zostać odsunięty od gry. Tylko czy da sobie radę z Alison, która przecież zawsze zdobywa to, czego pragnie? Czy oprze się takiej pokusie? A może zatonie w tej pełnej sprzeczność relacji, w której niechęć miesza się z pożądaniem?

Recenzja:

Czytałam już książkę Emilii Szelest - i wspominałam ją nawet całkiem dobrze, chociaż już średnio na ten moment pamiętałam szczegóły dotyczące fabuły. Mimo wszystko pozostało jakieś wrażenie, że przyjemnie spędziłam czas przy czytaniu - no więc gdy zobaczyłam okładkę "Kusicielki" (boską!), a do tego przeczytałam opis - byłam zachwycona i wiedziałam, że muszę przeczytać. Szczególnie, że był motyw sportowca - a ja strasznie go lubię!

Tyle, że "Kusicielka" średnio według mnie przedstawiała sportowców i miłość do sportu - to znaczy było to przedstawione w poprawny sposób, ale ja nie byłam w stanie odczuć, że chciałabym wręcz z tymi hokeistami tam być i oglądać ich treningi. A w przypadku innych książek związanych z hokejem, które czytałam (np. od Elle Kennedy), miałam ochotę dosłownie poznać wszystkie postacie, których tyczyły się dane historie. W przypadku "Kusicielki" dostajemy dużo swego rodzaju scen poza meczami... ale to ma swoje plusy i minusy. 

Przejdźmy jednak najpierw do skrótowego opisu fabuły. Do zespołu dołącza trzech nowych zawodników - w tym Michael Banks, który podobno jest wielkim odkryciem, gdyż porusza się na łyżwach mniej więcej tak, jakby się w nich urodził - i jakby unosił się kilka centymetrów nad taflą lodu. 

W tym samym czasie do grona Kusicielek wraca Alison Hayes - córka właściciela drużyny hokeistów. Alison od razu upomina się o swoje dawne stanowisko - swego rodzaju przewodniczącej stowarzyszenia, które zajmuje się tym, aby pilnować na co dzień hokeistów przed tym, aby byli przez cały sezon czyści - pod każdym możliwym względem. Tyle, że Kusicielek nie można podrywać - bo chociaż są zjawiskowo piękne, każda próba nawiązania z nimi intymnych relacji może wiązać się tylko z jednym: koniecznością odejścia z drużyny.

Ale co będzie, jak Michael prześpi się z Alison, nie wiedząc nawet o tym, kim ona jest i o tym, jak działają zasady tych całych Kusicielek? 

Przede wszystkim podobała mi się koncepcja Kusicielek - na początku. Bo czym więcej się o nich dowiadywałam, tym bardziej mi przypominały jakieś takie cheerleaderki z liceum - które zajmują się czasem fajnymi i ważnymi sprawami, a innym razem - dają hokeistom narkotyki, planują to, w jakich garniturach wystąpią... i organizują swego rodzaju gry terenowe. Na dodatek bodajże były w stanie nawet po zwycięstwie odesłać kogoś podczas meczu na ławkę rezerwową. To nie tak, że takimi sprawami powinien zajmować się trener, a nie kilka młodych dziewczyn?

Michaela polubiłam - to muszę przyznać. I ogólnie to środowisko hokeistów było według mnie dużo lepiej przedstawione niż taka Alison - księżniczka, którą praktycznie od razu znienawidziłam. Może właśnie gdyby nie to, że ona tak działała mi na nerwy, to dałabym tej powieści wyższą notę. Ale dosłownie nie byłam w stanie - bo jednak Alison była główną bohaterką, a ja nie mogłam jej zdzierżyć. Ale to nie znaczy, że Wy jej nie polubicie - w końcu gusta są różne. 

Plusem według mnie jest to, że jest to pozycja napisana lekko, prostym językiem - bo chociaż czasem było za dużo niepotrzebnych rozmyślań, to jednak były dialogi na całkiem dobrym poziomie i większość opisów też była raczej okej. Plusem jest też to, że czytelnik nie był w stanie się nudzić - bo ciągle coś się działo, akcja była dynamiczna. 

Mimo że chyba wyszczególniłam tu najwięcej minusów, to jednak zwróćcie uwagę, że ocena ostateczna wcale nie jest taka niska - to blisko siedem na dziesięć gwiazdek. "Kusicielka" nie jest więc złą książką, po prostu czegoś jej zabrakło, żeby mnie całkowicie zachwycić - no i kilka rzeczy nie wpasowało się w mój gust, ot co. W internecie jest jednak mnóstwo opinii, w których pojawia się informacja, że to jedna z najlepszych książek, jakie zostały ostatnio wydane.

A jak jest naprawdę? Czy to faktycznie jedna z najlepszych powieści roku 2021? Najlepiej przekonajcie się sami i sami wyróbcie sobie własną opinię! To chyba najlepszy sposób. Ja życzę po prostu: "miłego czytania". Jeśli tylko macie ochotę na "Kusicielkę" - przeczytajcie ją. 

10 komentarzy:

  1. Renata Kozłowska22 grudnia 2021 14:57

    Na razie poprzestanę na Twojej opinii. A kiedyś może się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię pióro Emilii Szelest, więc chętnie przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  3. Potrafię oprzeć się pokusie, zresztą, w ogóle mnie nie pociąga...

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam jedną książkę pisarki i także dobrze ją wspominam. "Kusicielka" zwróciła moją uwagę wątkiem sportowca (szkoda że mało jest sportowca w sportowcu), ale pomimo tego jestem zaciekawiona tą lekturą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech...Dosłownie jakby żywcem ściągnięte z jednej z zagranicznych książek. Dodane tylko kilka innych rzeczy.
    Nieraz spotkałam się z tym, że Polskie autorki tak beznadziejnie potrafią ściągać treści od zagranicznych koleżanek. Chyba przez podchodzę do książek polskich z takim dystansem.
    Jeśli ktoś chce być pisarzem to niech wymysli coś własnego! Orginalnego!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam awersję do tego typu książek, nie rozumiem ich fenomenu i nawet jeśli po jakąś sięgnę to potem tego żałuję 😅😅

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak tak mam ją w planach jestem ja ciekawa i z chęcią przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mam w najbliższych planach,ale kto wie może za jakiś czas sięgnę po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Coś lekkiego, niezbyt skomplikowanego. Jednak czasami, każdej z nas przyda się coś takiego. Spodobał mi się pomysł z przedstawieniem kusicielek, ukazaniem tego, jak funkcjonują one, jako swoiste wsparcie drużyny, jako w sumie ich strażniczki. Nie będzie to książka, do której się wraca. Ale lektura na raz? Czemu nie?

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie poczułam jakieś wielkie pokusy, żeby się w tej książce zaczytywać. Nie jest zła,tylko jakoś teraz mnie nie kusi. "Kusicielki" coś mnie nie ciągną za bardzo,aby wejść w ich świat, póki co 🙂Narazie zostanę przy recezji🙂Bardzo dziękujemy za świetną recenzję 😘B.B

    OdpowiedzUsuń