Autor: Steven Rowley
Tłumaczenie: Magdalena Rychlik
Tytuł: Do widzenia, Lily
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 19 maja 2022
Liczba stron: 344
Ocena: 10/10
Opis:
Ted i Lily to najlepsi przyjaciele. Spędzają razem mnóstwo czasu, rozmawiając o chłopakach, oglądając filmy i grając w Monopoly. To ostatnie bywa nieco trudne, bo o ile Ted to wypalony, samotny pisarz z dwoma przeciwstawnymi kciukami, o tyle Lily jest... jamnikiem. A do tego wierną towarzyszką, która u boku właściciela przeżyła już ponad dekadę. Teraz jednak jej dalsze losy stają pod znakiem zapytania – pewnej nocy Ted odkrywa na ciele ukochanego psa potencjalnie niebezpieczny guz. Zaczyna się walka z czasem - "ośmiornica", jak nazywa tumor mężczyzna, wcale nie zamierza odpuścić. Ted musi więc poradzić sobie z perspektywą straty... a także z własnym smutkiem, który od dłuższego czasu coraz bardziej go przytłacza.
Recenzja:
Smarkaliście się kiedyś pisząc recenzję? No cóż, ja doświadczyłam tego po raz pierwszy, bo Do widzenia, Lily to najbardziej wyjątkowa i ujmująca książka, jaką miałam szansę przeczytać w ostatnich miesiącach. Jestem pewna, że nieprędko zapomnę o historii Teda i Lily, jamniczki, z którymi przeżyłam te jakże ujmujące i osobliwe chwile, chwilami wręcz dziwaczne, bo – co tu dużo pisać – to nie jest zwyczajna powieść o człowieku i psie...
Instynktownie wie o tym, z czego i ja zaczynam sobie zdawać sprawę: jest ślimakiem albo krabem dla tej ośmiornicy.
Głodnej ośmiornicy.
Która postanawia ją dopaść.
Pewnie zastanawiacie się, co tak wyjątkowego jest w tej pozycji. Mnie ogromnie ujęły rozmowy Teda i Lily, gdyż bohaterowie prowadzą ze sobą nietuzinkowe konwersacje i choć jest to motyw dość naiwny – rozumienie na taką skalę psa – tak bezsprzecznie kryje się w nim mnóstwo magii, która z całą pewnością urzeknie każdego, kto ma jakiegoś pupila. Te dialogi są upstrzone od humoru, ironii i złośliwości, acz i nie brakuje w nich emocjonalności, która potrafi doprowadzić czytelnika do łez - walka z guzem, zwanym ośmiornicą, ma w sobie jakiś czar (choć smutny). Zresztą, cała ta książka pełna jest uczuć, skrajnie rozmaitych, które potrafią znokautować, a jednocześnie uderza w odbiorcę w sposób niewymuszony, naturalny i magiczny (wybaczcie, że powtarzam to słowo, ale naprawdę ma w sobie coś nie z tej ziemi).
Nie.
Oddam.
Jej.
Dużą zasługą w tej emocjonalności jest motyw utraty przyjaciela, towarzysza, bratniej duszy. Nie jest to motyw łatwy, ale czytając o relacji Teda i Lily, można zużyć nie tylko paczkę chusteczek, ale i zdrowo się pośmiać (ba, znajduje się weń choćby rozdział poświęcony stricte wszystkich przezwiskom Lily <team Ruda Dupka>, czyż to nie jest urocze?). Ale nie tylko na więzi człowiek-pies Steven Rowley się skupia, ta książka ma w sobie znacznie większą głębię, niż można na pierwszy rzut oka przypuszczać. To także opowieść o wyobcowaniu, depresji, a nawet o tym, jak szkodliwa może być pozorna pomoc niewłaściwej osoby – nie brakuje weń także bardziej przyziemnych spraw i lęków (a także wątek homoseksualny - i mam nadzieję, że to żaden spoiler). W Do widzenia, Lily kryje się wiele dramatów, smutków i radości, a także interesujących postaci, obok których nie sposób przejść obojętnie. I – co ciekawe – na ostatnich stronach znajdują się tematy do dyskusji po lekturze, które wyśmienicie dopełniają całość i budzą jeszcze więcej uczuć i refleksji.
Czy wiedza, że każdy dzień może być tym ostatnim, wzmacnia w nas wolę życia?
A jeśli ten dzień właśnie nadszedł? Jeśli wybiła ostatnia godzina?
Jak wtedy utrzymać się na nogach?
Jak oddychać?
Jak funkcjonować?
Do widzenia, Lily to kochana i poruszająca powieść, która uczy nas, jak ważne jest spędzanie chwil z bliskimi, że może nie być jutra, że warto mówić do siebie czułe słowa. Może brzmi to nieco depresyjnie, ale w tej książce kryje się równie wiele radości, co smutku. Fantazyjna, unikalna, emocjonalna – jestem absolutnie w niej zakochana. Jeśli lubicie nietuzinkowe książki – ta jest absolutnie niepowtarzalna. Polecam z całego serca!
Myślę, ze to książka którą warto przeczytać i zapiszę ja sobie. Po takiej recenzji tym bardziej muszę po nią sięgnąć. Dziękuję za polecenie
OdpowiedzUsuńKsiążka który wywoła u mnie potok łez. Mam psa który ma 15 lat i choruje na Zewnątrzwydzielniczą niewydolność trzustki boję się że nie zostało nam wiele czasu. "Do widzenia, Lily" to pokręcona, wzruszająca opowieść która rozczuli, da do myślenia a także wywoła uśmiech. Ja się piszę na taką lekturę.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę tą książkę na oczy. Zupełnie nie wiem czemu. Wydaje się być bardzo wartościowa i pełna emocji. Zapisuję sobie ten tytuł, czuję że będę ryczeć na tym jak bóbr
OdpowiedzUsuńFaktycznie, początkowo podeszłam do tej pozycji bardzo sceptycznie... Bo co takiego zacnego może być w rozmowie z jamnikiem? A potem sama złapałam się na fakcie, że z kotem potrafię przeprowadzić filozoficzną analizę różnych pojęć... Ale do rzeczy. Trochę to gra na emocjach, a trochę na humanitarnej stronie człowieka, nastawienia na rozmowę z "nieludziem", który widzi więcej od nas dzięki właśnie temu, że nie należy do rasy ludzkiej. Takie coć już było, ale czy z psem w roli głównej? Chyba nie.
OdpowiedzUsuńLubię takie książki, lecz tytuł widzę pierwszy raz. Już sobie zapisałam 😊😊
OdpowiedzUsuńPewnie ją przeczytam, ale nie teraz, bo jest bardzo smutna
OdpowiedzUsuńKilka razy widziałam ją na blogach książkowych,ale sądziłam,że to książka dla dzieci. Zapowiada się bardzo ciekawie. Na pewno wzbudza w czytelniku cały wachlarz emocji.
OdpowiedzUsuńNie lubię płakać na filmach czy z powodu książek, ale lubię historie opowiadające o przyjaźni człowieka i psa, nie bez powodu moją ukochaną książką, która złamała mi serce jest historia Lampo, czyli O psie, który jeździł koleją 💕
OdpowiedzUsuńPożegnanie zwierzęcia dla kogoś, kto traktuje go jak członka rodziny, to ogromna trauma. Jeśli ktoś jest w takiej sytuacji, wie, o czym mówię. Fabuła książki nie jest niczym wymyślonym. C'est la vie.
OdpowiedzUsuńAleksandra Miczek