sobota, 27 sierpnia 2022

Ann Rule - „Morderca znad Green River. Historia polowania na najokrutniejszego zabójcę w historii Stanów Zjednoczonych”

Autor: Ann Rule 

Tytuł: Morderca znad Green River. Historia polowania na najokrutniejszego zabójcę w historii Stanów Zjednoczonych

Wydawnictwo: Sine Qua Non

Data wydania: 10 sierpnia 2022

Liczba stron: 624

Ocena: 8/10


Opis:

Historia wieloletniego polowania na najbardziej zachłannego seryjnego mordercę, jakiego znała Ameryka. W latach 80. Gary Ridgway w okolicach Seattle w bestialski sposób pozbawił życia 49 kobiet, choć policja twierdzi, że mogło być ich nawet dwukrotnie więcej.
Jak to możliwe, że przez tyle lat był nieuchwytny? Dlaczego wymykał się stróżom prawa, którzy cały czas mieli go w zasięgu wzroku? Jakie odrażające tajemnice skrywał jego zbrodniczy umysł? I przede wszystkim – kim były jego ofiary, dlaczego właśnie one stały się łatwym łupem dla Mordercy znad Green River?


Recenzja:

„Morderca znad Green River” to drugi reportaż Ann Rule, który miałam okazję czytać. Po świetnym wydaniu „Bestii obok mnie” przyszła kolej, aby polscy czytelnicy zapoznali się z historią zbrodni Gary’ego Ridgewaya. Nie jest to powiem opowieść o mordercy, lecz o jego ofiarach i ludziach, którzy przyczynili się do schwytania potwora.

Ann Rule w mistrzowski sposób prowadzi narrację, poczynając od samego początku aż do końca mordercy znad Green River. Autorka obrała zupełnie inną perspektywę, niż w przypadku reportażu o Bundym, ponieważ tytułowy zabójca pozostał bezimienny przez większość książki, co pozwoliło czytelnikowi skupić się na prawdziwych bohaterkach tego utworu, a mianowicie prawie pięćdziesięciu, jeśli wierzyć mordercy, ofiarom. Moim zdaniem ta strategia świetnie pasuje do tego typu reportaży, gdzie aby absolutnie zminimalizować możliwość jakiejkolwiek gloryfikacji przestępcy i oddać należny szacunek ofiarom.

A to Rule, jako reporterka z prawdziwego zdarzenia, zrobiła świetnie. Na przestrzeni kilkuset stron pisarka oddała hołd kobietom, których życie za wcześnie się zakończyło. Żaden podcast nie zastąpi prawdziwego ogromu informacji na temat życia prywatnego, charakteru i żalu członków rodziny ofiar, które przedstawiła w swojej książce Ann Rule. Jestem pod wrażeniem jej wrażliwości i świadomości pisarskiej ukształtowanej zapewne przez wiele lat pracy. „Morderca znad Green River” jest to bowiem jedna z ostatnich jej powieści, o ile się nie mylę.

Książka to nie tylko wartościowa, ale i bardzo przejmująca lektura, więc trzeba mieć do niej mocne nerwy. Rule bowiem nie szczędzi drastycznych szczegółów, ale prawdziwą siłą tego utworu jest niezwykła prostota i pokazywanie pokłosia wydarzeń, które miały miejsce w czasach „działalności” Ridgewaya. W ten sposób czytelnik, który być może nie był świadom, jaki strach panował wówczas w USA, jest w stanie całkowicie przenieść się do tego okresu i doświadczyć silnych emocji.

Moim zdaniem reportaże opowiadające o prawdziwych zbrodniach mają właśnie takie zadanie. Oprócz dostarczenia nam dreszczyku emocji, liczy się przede wszystkim głębszy przekaz, o który nie każdy autor potrafi zadbać tak jak Ann Rule, mistrzyni w swoim fachu. Polecam wszystkim, którzy są fanami gatunku, a także osobom ciekawym historii. Jej kulisy są naprawdę fascynujące.

9 komentarzy:

  1. Czytałam książkę autorki o Tedzie Bundym i chętnie sięgnę po te. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Bundym czytałam, tę też bym chciała przeczytać :) Lubię publikacje true crime.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka idealna dla mnie, choć malo czytam reportaży. Jednak seryjni mordercy to cos dla mnie i lubię o nich czytać. Ta mam juz zapisaną do przeczytania ☺

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie reportaże to nie dla mnie. Za bardzo wstrząsająca, przerażające historie, ukazujące, że osoba żyjąca obok nas nie jest taka jaką my ją postrzegamy.

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko, najokrutniejszy morderca... Rozumiem, że sporo osób lubi takie historie i bynajmniej nie potępiam, ale ja chyba za wrażliwa jestem na tego typu opowieści, mimo że z II wojną światową nie mam takich problemów. To straszne, że ludzie mogą okazać się takimi potworami.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawa pozycja, choć straszna. I jaka gruba.

    OdpowiedzUsuń
  7. nie przepadam za reportażami, więc sobie daruje

    OdpowiedzUsuń
  8. Reportaże są wyjątkowym gatunkiem. Odbijają wszystkie problemy społeczne niczym lustro. No i pokazują słabość tego świata, jego niedoskonałość, a czasem coś, czego po prostu trzeba się bać. Bo ten świat jest właśnie dziki, niebezpieczny, okrutny i przerażający. Godzi w nasze życie i czyni człowieka wobec niego zupełnie bezradnym. "Morderca znad Green River" pokazuje to aż nazbyt dobrze.
    Aleksandra Miczek

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie lubię czytać takich reportaży, więc ta pozycja nie jest dla mnie. Będą ją jak coś polecać innym. Bardzo dziękujemy za świetną recenzję :) B.B

    OdpowiedzUsuń