piątek, 23 lutego 2024

Ruby Dixon - "Kochanek barbarzyńca"

Autor: Ruby Dixon

Tytuł: Kochanek barbarzyńca

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka [współpraca]

Data wydania: 2024

Ilość stron: 416

Ocena: 7,5/10


Opis:

Dwanaście kobiet uprowadzonych między gwiazdy. Błękitni kosmici, którzy oddaliby wszystko za miłość. Gorące romanse na lodowej planecie, gdzie Ziemianki próbują przeżyć… i się nie zakochać.

Kira znalazła się wśród dziewcząt, które zostały porwane przez obcych i porzucone na pastwę losu na błękitnym pustkowiu, mimo to udało im się znaleźć szczęście w ramionach uroczych niebieskich kosmitów, którzy za wszelką cenę pragną uszczęśliwić nowe partnerki. Jeden z mężczyzn, Aehako, okazał już zainteresowanie Kirą, nie wie jednak, że jego wybranka skrywa pewien sekret, a może nawet kilka. Dziewczyna jest przekonana, że Aehako nigdy by jej nie pokochał, gdyby znał prawdę. Boi się też, że porywacze mogą wykorzystać implant wszczepiony w jej ucho, by namierzyć ją i jej najbliższych. Obecność Kiry stanowi niebezpieczeństwo dla niebieskiego plemienia, ale czy miłość nie jest po to, by pokonywać wszelkie przeszkody?


Recenzja:

To już trzeci tom cyklu - a ja dalej uważam to za moje guilty pleasure - bo jak można inaczej nazwać to, że czytając romans między ludzką kobietą a kosmitą, momentami bawię się do łez, a innym razem mam rumieńce na twarzy?

Jeśli liczycie na literaturę górnych lotów, to "Kochanek barbarzyńca" raczej się Wam nie spodoba, ale jeśli macie otwarte umysły i potrzebujecie trochę relaksu przy ciekawej fabule, to wiecie już, po co sięgnąć - szczególnie, że mimo sporej dawki erotyzmu, mamy tu nawet wątki stricte związane z intrygami, tajemnicami i sensacyjnymi zagrywkami opartymi o ryzykowanie życie...

Przejdźmy jednak do konkretów, czyli zróbmy wprowadzenie do fabuły!

Kira wie, że nigdy nie będzie szczęśliwa na nowej planecie - bo pomimo tego że jest ktoś, kto okazuje jej zainteresowanie - i kim ona także jest zainteresowana - khui wewnątrz niej, który decyduje, z kim zwiąże się na stałe, milczy. Kira wie, że jest to spowodowane tym, że przez komplikacje chorobowe w dzieciństwie jest bezpłodna - i że symbiont nie połączy ją z kimś, komu nie mogłaby zapewnić założenia rodziny. 

Do tego wszystkiego Kira dalej ma swego rodzaju nadajnik-translator na uchu, słyszy wszystko w odległości jakiegoś kilometra, co bardzo przeszkadza jej w codziennym funkcjonowaniu. A już szczególnie przeszkadza jej to, że jej porywacze mogliby ją dzięki temu wyśledzić i zagrozić plemieniu, z którym teraz mieszka.

Przeciwieństwem do smutnej Kiry jest Aehako, lokalny flirciarz i śmieszek, który stara się żyć z dnia na dzień - i którego z jakiegoś powodu bardzo interesuje Kira, bo ma nadzieję, że uda mu się poprawić jej humor. Chociaż na co dzień zajmuje się polowaniami, znalazł czas, by zgodnie z sugestią Liz, dziewczyny z ziemi, dać Kirze prezent na rozpoczęcie zalotów. Mówiąc wprost - nikt by się nie spodziewał tego, co wystrugał Aehako, ale już w tamtym momencie wiedziałam, że uwielbiam tę postać.

Później jest tylko więcej motywu marudy i słoneczka - gdzie jednak naszym słoneczkiem tym razem jest gorący, męski towar... Może gdybym jeszcze wspomniała, że Kira jest dwudziestodwuletnią dziewicą, która chciała czekać na swojego księcia z bajki, zamiast na szybki flirt, to tym bardziej bym Was zaintrygowała?

"Kochanek barbarzyńca" wciąga od pierwszej do ostatniej strony i już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po kolejny tom: myślę, że kolejny będzie o Harlow, ale mogę się mylić: a wolę nie wchodzić by doczytać w internecie, bo boję się, że sobie zaspojleruję, co by okropnie mnie zraniło!

Jeśli macie więc otwarte umysły, dużą tolerancję międzyrasową i nie boicie się, że pewne erotyczno-kosmiczne sceny będą dla Was obrzydliwe i niesmaczne, to sięgnijcie po "Kochanek barbarzyńca"!

Od razu dodam, że książka zdecydowanie jest plus osiemnaście, gdyż w pewnym momencie scen seksu jest bardzo dużo - i są one dosyć dokładnie opisane, ale według mnie raczej ze smakiem niż z chęcią obrzydzenia komuś całej pozycji.

Co więcej, podkreślam w dalszym ciągu, że bohaterów "Kochanek barbarzyńca" da się lubić - ale nie jestem w stanie wybrać swojej ulubionej pary z tych trzech tomów, które są już za mną. I tak - przypominam też, że to jest trzeci tom i niestety trzeba czytać od początku, żeby wiedzieć w ogóle o co chodzi i się nie pogubić.

Mimo wszystko uważam, że nie był to zmarnowany czas i że poznawanie tej historii było wręcz odwrotnie - czasem, który bardzo mnie zrelaksował. chociaż jak w pewnym momencie robiłam kolację i puściłam tę pozycję na Legimi w wersji audiobooka, to mój mąż pytał mi się, co to w ogóle ma być i dlaczego wybrałam fabułę dosłownie nie z tej ziemi. Cóż, jego strata - dla mnie, jako fanki romansów, było to coś zdecydowanie odświeżającego.

Podsumowując: według mnie, jeśli nie czujecie się przerażeni w tym momencie, a raczej zaintrygowani, to warto dać szansę i przeczytać! 


5 komentarzy:

  1. Jakoś nie mam ochoty na ten cykl. 🙈

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem bardziej zaintrygowana tym cyklem i książką "Kochanek barbarzyńca". Zapowiada się na gorący romans z którym nie będzie się nudzić. Mam na oku ten cykl.
    P.S. Fajne okładki

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze? Gdy zobaczyłam okładkę i tytuł, to się roześmiałam, co nie miało nic wspólnego z chęcią zakupu ten książki. Okropne pierwsze wrażenie, które podejrzewam, że udzieli lub udzieliło się wielu osobom. Kompletnie nieprzemyślana forma.
    Ale wewnątrz jest lepiej. Pomysł na stworzenie świata przedstawionego jest ciekawy, ten wątek z porwaniem przez kosmitów, jakieś kulturowe obostrzenia. Dla mnie to, że to stricte romans powoduje, że nie przeczytam tej pozycji. Ale przyklaskuje temu, że jest to jednak ciekawa nowość, zupełnie inne spojrzenie na relację międzykulturową.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam tego cyklu, ale pomysł ciekawy. Takiej książki nie czytałam jeszcze i jeśli pierwszą cześć fajnie będzie się czytało, to przeczytam pozostałe części. Dziękuję za recenzje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z jednej strony kusi mnie ta seria, z drugiej przeraża. Nie wiem czy mi się to spodoba, ale brzmi ciekawie

    OdpowiedzUsuń