niedziela, 10 sierpnia 2025

Rebecca Yarros - "Ostatni list"

Autor: Rebecca Yarros

Tytuł: Ostatni list

Wydawnictwo: Filia [współpraca reklamowa z Woblink]

Data wydania: 2023

Ilość stron: 544

Ocena: 8,5/10


Opis:

Beckett, jeśli to czytasz, cóż… wiesz, jak to jest z listami pożegnalnymi. Przeżyłeś. Ja nie. Jednak daj sobie spokój z wyrzutami sumienia, bo wiem, że gdyby istniała jakakolwiek szansa na to, abyś mnie uratował, na pewno byś to zrobił.

Chcę jednak, żebyś wyświadczył mi pewną przysługę – porzuć wojsko i jedź do Telluride.
Moja młodsza siostra samotnie wychowuje bliźnięta. Jest bardzo niezależna, niechętnie pozwala sobie pomagać, jednak najpierw zmarli rodzice, potem nasza babcia, a teraz Ella utraciła również mnie. Zbyt wiele nieszczęść, jak na jedną osobę. To po prostu niesprawiedliwe.

I jeszcze jedno – nie wiesz o poważnym problemie, który wyniszcza jej rodzinę. Ella będzie potrzebowała pomocy.

Jeżeli zginąłem, nie zdołam już jej wesprzeć. Nie podam jej pomocnej dłoni, jednak Ty nadal możesz być przy niej i jej dzieciach. Zatem błagam Cię, przyjacielu, zaopiekuj się moją siostrą, moją rodziną.
Proszę, nie pozwól, aby samotnie musiała zmagać się ze wszystkimi kłopotami.

Ryan


Recenzja:

Wow. Ta książka rozwaliła mnie na małe kawałki, strzaskała moje serce, rozjechała mnie niczym walec... a ja chciałabym więcej. Powiedziałabym, że to bardziej obyczajówka z wątkami miłosnymi, ale jest tak uderzająca pod kątem emocjonalnym, że potrzeba wielu chusteczek i wielu chwil na przemyślenia, by się po lekturze "Ostatni list" pozbierać.

Rebecca Yarros to postać, którą chyba teraz każdy już kojarzy - jeśli nie z jej romansów (z często występującym motywem żołnierza lub jakiegoś innego zawodu, którego celem jest ratowanie ludzkiego życia), to właśnie z serii o smokach, która robi furorę i podbija serca czytelników na całym świecie. Totalnie rozumiem zachwyt nad tą pisarką - bo ja sama uwielbiam historię Violet, ale myślę sobie, że w innym obliczu: tym, gdzie w historii nie ma miejsca na magię i fantastyczne istoty - Rebecca Yarros także się genialnie odnajduje.

Już sam opis pewnie Wami wstrząsnął - ale opowiem to po swojemu. Ryan był żołnierzem - można powiedzieć, że agentem od misji specjalnych, który już powoli na stałe chciał wrócić do swojego domu: do swojej siostry i dwójki bliźniąt, które dziewczyna samotnie wychowuje (bo ojciec dzieci zostawił ją, gdy tylko zaszła w ciążę). Tyle, że Ryan nie zdołał wrócić. Spotkała go okrutna śmierć z ręki nieprzyjaciela - a tym, kto jedzie do Telluride - czyli mieściny, w którym Elle wychowuje swoje dzieci i prowadzi wynajem domków - jest Beckett, najlepszy przyjaciel Ryana, z którym ten służył w wojsku.

Elle tak naprawdę zna Becketta - ale jako Chaosa - z listów, które wymieniali, gdy Beckett nie mógł zdradzić swojego prawdziwego imienia. To zresztą Ryan kazał siostrze, żeby trochę wsparła jego przyjaciela, który nie ma żadnej rodziny i któremu przyda się trochę dobrych słów i troski. Teraz jednak Elle myśli, że Chaos zginął tak samo, jak Ryan - a Beckett nie wyprowadza jej z błędu, bo wie, że gdyby przyznał się, że to właśnie on, Elle nie dałaby sobie pomóc: a ona i jej dzieci teraz bardzo potrzebują wsparcia i kogoś, kto będzie czuwał nad ich dobrostanem.

Jeśli myślicie, że dla Elle śmierć brata była największym ciosem... Cóż, okazuje się, że los bywa przewrotny i planuje dla niej piekło gorsze niż śmierć brata. Nie będę jednak zdradzała, co to oznacza - podkreślę tylko w tym wszystkim rolę Becketta, który dzięki swojemu zachowaniu w moim mniemaniu stał się jednym z tych bohaterów, których można byłoby ożywić i których chciałoby się widzieć przy boku najbliższych nam osób (nie powiem, że przy boku nas samych - bo ja mam męża i pewnie wiele z czytelników tej recenzji też ma partnera lub partnerkę).

"Ostatni list" to rollercoaster emocjonalny - są i chwile szczęścia, i smutku. Autorka okazała się mistrzynią w opisywaniu rzeczy trudnych i bolesnych w taki sposób, żeby było to realne, ale żeby istota miłości i nadziei, a także potęgi rodziny, grały tu kluczową rolę.

Zakończenie można powiedzieć, że jest słodko-gorzkie. Nie do końca tego się spodziewałam w tym wszystkim, ale jak tak wezmę pod uwagę całokształt "Ostatni list" i tego co się działo w tej historii, to nie wyobrażam sobie także, że Rebecca Yarros mogłaby zaproponować cokolwiek innego, bo to nie byłoby w stylu pewnie ani jej, ani tej opowieści.

W tej książce dużo się dzieje, ale to nie ilość wydarzeń jest najważniejsza, ale jakość relacji i podkreślenie tego, że czasem wystarczy po prostu złe rzeczy dzieją się dobrym ludziom - i pewnych rzeczy nie da się przewidzieć, nie da się ich także uniknąć. Mam jednak wrażenie, jakby "Ostatni list" był taką próbą udowodnienia, że ludzie są jak feniksy i mają możliwość do tego, aby powstać z popiołów, jeśli tylko tego chcą: i jak mają wokół odpowiednie wsparcie.

Mam ochotę na więcej tytułów od tej autorki. Przyjmuje jej twórczość dosłownie w każdej wersji, bo jest naprawdę genialna. Chyba nie dałam jej książkom mniej niż siedem lub osiem gwiazdek - bo każda powieść spod ręki tej utalentowanej kobiety na mnie działa i mnie zachwyca.

Jeśli jeszcze nie czytaliście opowieści o Elle i jej najbliższych - serdecznie polecam. Od razu dodam jednak, że bardzo cieszę się, że czytałam tę pozycję w e-booku na platformie Woblink, a nie w papierze, bo byłoby wiele zalanych łzami stron i rozmazanego tuszu.

To najbardziej emocjonalna książka, jaką czytałam w tym roku, a jednocześnie jedna z tych, które dosłownie trzeba przeczytać. Bardzo gorąco polecam!

6 komentarzy:

  1. Mam ją na półce, więc kiedyś przeczytam 🖤

    OdpowiedzUsuń
  2. Może kiedyś uda się nadrobić. Zapisuję tytuł 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam książki napisane przez Rebecca Yarros, choć tej Jeszcze nie czytalam, ale czeka juz na półce. Znając autorkę wiem, ze bedzie to historia pelna emocji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za opinie. Widzę, że to ciekawa i smutna historia. Nie wiem czy będę ja czytać, ale dziekuje za polecenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Ostatni list" to coś dla mnie istny rollercoaster emocji. Książka wciąga od pierwszej do ostatniej strony. Zapisuje sobie tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślałam po zapowiedziach, że to thriller. Podobnie po okładce i opisie na niej. Nawet po zapowiedziach na Facebooku. Nie dziwię się, że ludzie pytali, o czym to, bo nie jest nigdzie określone. Dziwnie, że wydawcy nie pomyśleli o tym. Można łatwo się nadziać na obyczajowe romanse... Raczej po to nie sięgnę, wolę bardziej inne gatunki.

    OdpowiedzUsuń