Tytuł:
Na krawędzi
Autor:
Krzysztof Numpsa
Wydawnictwo:
Novae Res
Rok
wydania: 2014 recenzja przedpremierowa
Liczba
stron: 226
Opis:
„Na krawędzi” daje możliwość spojrzenia na
świat przez pryzmat psychopatycznego umysłu, który świadomy swojej ułomności
stawia wszystko na jedną kartę.
Damian to ofiara losu, historii i złych
decyzji, dla której irlandzki raj epoki boomu budowlanego staje się szybko
piekłem na Ziemi, uwalniającym demony przeszłości. A tych dręczy Damiana
niemało: alkoholizm, seksualne perwersje i młodzieńcza fascynacja satanizmem
jedynie otwierają ich listę. Zirytowany jałowym życiem, wpada w kolejny ciąg,
podczas którego zaczyna malować się przerażający obraz człowieka opętanego,
stojącego nad krawędzią przepaści. Słabego, zboczonego i śmiesznego w swoich
frustracjach. Wydaje się, że nie ma dla niego ratunku. A może ratunek jest
bliżej niż się wydaje?
Recenzja:
Zacznę nietypowo, bo od przechwałek. Przeczytałam w
swoim życiu całe mnóstwo książek, musiałabym liczyć je w setkach. Mało co jest
w stanie mnie zaskoczyć i nie ma takiej książki, która mogłaby mnie zmusić, bym
jej nie skończyła – no chyba, że byłaby nudna, ale nie o to mi chodzi. Mogę
czytać nawet Mein Kampf i nie będę
zgorszona. Dlaczego piszę o tym wszystkim? Bo autorowi Na krawędzi udała się rzecz, która do tej pory wydawała mi się
niewykonalna. Czytałam jego książkę i zastanawiałam się CO JA DO DIABŁA CZYTAM?
Nie żebym przerwała w połowie, co to, to nie. Ale były momenty, w których
naprawdę nie wiedziałam, co sądzić o tej książce. Przeważnie wtedy, gdy do
głosu dochodziły seksualne perwersje bohatera. Zastanawiające, że autor opisał
je tak skrupulatnie. Zastanawiające jest również to, ile z tego, co zawiera ta
książka, jest fikcją, a ile prawdziwymi myślami autora. Po przeczytaniu
krótkiej informacji biograficznej na tyle książki, mam prawdziwe wątpliwości.
Otóż Krzysztof Numpsa jest „zdecydowanym przeciwnikiem przeludniania planety
oraz niezrównoważonym dysponowaniem zasobami naturalnymi w celu utrzymywania za
wszelką cenę wzrostu gospodarczego, który stał się katastrofalnym w skutkach
celem obecnej cywilizacji”. Na okładce jest też zdjęcie autora, uśmiechającego
się całkiem sympatycznie do czytelników. Jasne, to że ktoś pisze o seryjnym
mordercy, nie znaczy, że sam nim jest, ale czy można dać czytelnikom „możliwość
spojrzenia na świat przez pryzmat psychopatycznego umysłu”, nie będąc samemu
trochę… eee psychopatycznym? Bo wszystkie te perwersje myśli, które pojawiały
się w głowie bohatera książki, musiały przecież pojawić się najpierw w głowie
autora. Ale dość o tym.
Fabuła nie jest zbyt skomplikowana. W skrócie:
poznajemy Daniela, polskiego imigranta, który uciekł z kraju do Irlandii, by
tam ułożyć sobie lepsze życie. Przez pierwszych kilkanaście stron mamy
możliwość poczytać, jak użala się nad sobą. Nienawiść dosłownie zżera go od
środka, jest zgorzkniały, niemal pluje jadem, a ciężki dzień w pracy sprawia,
że postanawia się napić. W następnej kolejności mamy tak zwaną trzydniówkę,
podczas której bohater chla (towarzystwa dotrzymuje mu ukochana małżonka), uprawia
seks, potem znowu chla, oddaje się perwersyjnym rozmyślaniom, żeby później po
raz kolejny się napić. Po drodze mamy też garść retrospekcji. Potem długo
dochodzi do siebie, postanawia skończyć z nałogiem, dla żony i dla siebie (bo
dzieci nie ma). Oddaje się sportom, ale głównie silna wola sprawia, że wreszcie
wychodzi z nałogu. I na tym mogłoby się skończyć, ale autor napisał jeszcze
epilog, w którym podważył sens tego wszystkiego, co napisał wcześniej.
Opis książki z grubsza zgadza się z tym, co nam
oferuje. Rzeczywiście bohater jest ofiarą losu, historii i złych decyzji.
Rzeczywiście dzięki autorowi mamy możliwość spojrzenia na świat przez pryzmat
jego psychopatycznego umysłu. Pytanie tylko: po co? Po co to robić? Po co
czytać takie rzeczy? Mnie zainteresował opis na okładce, wybrałam więc sobie tę
książkę do recenzji, ale gdybym wiedziała, o czym przeczytam, zrezygnowałabym z
niej. Nie usiłuję nikogo zniechęcać, jeśli kogoś fascynują takie
klimaty, proszę bardzo, niech czyta. Ale przeciętni czytelnicy raczej nie
znajdą tu nic dla siebie.
Na ile oceniasz?;>
OdpowiedzUsuńszczerze, nie mam pojęcia, jak to ocenić :>
UsuńKsiążka dla mnie wydaje się być bardzo fajna, może przeczytam :D
OdpowiedzUsuńblog maddy->klik
Przy tym, że jest przedpremierowa, sądzę, że niezbyt mnie zaciekawiła ta pozycja, nie moje klimaty. A użalanie się bohatera, bardzo by mnie denerwowało
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna co myśleć o tej książce. Z jednej strony mnie nie zainteresowała, a z drugiej w pewien sposób... intryguje :)
OdpowiedzUsuńim-bookworm.pl
Raczej chyba nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńoxu-czytanie.blogspot.com
Nie wiem, czy odważyłabym się przeczytać tę książkę. :P
OdpowiedzUsuńBardzo dziekuje za czas poswiecony na przeczytanie, a nastepnie podjecie proby zrecenzowania mojej ksiazki :'Na krawedzi' ktora to ku mojemu wielkiemu ubolewaniu swoim przekazem wywolala w Pani nieprzyjemne uczucia. W tym miejscu pragne zaznaczyc, ze odpowiadam na Pani recenzje tylko dlatego iz nie okreslila Pani jednoznacznej oceny omawianej przez nas pracy. Podejme zatem karkolomna probe oceny wlasnego produktu co z mojego punktu widzenia w zaistnialej sytuacji wydaje sie byc uczciwe w stosunku do niezdecydowanych - potencjalnych czytelnikow.
OdpowiedzUsuń'Na krawedzi' opowiada historie czlowieka ktory to jak wielu w dzisiejszych czasach ludzi zagubil sie pomiedzy 'miec' a 'byc', bohater niewatpliwie 'normalny' nie jest. Jest natomiast swiadom swoich ulomnosci. Zrozpaczony nie widzac dla siebie ratunku, opuszczony przez 'odczlowieczony' kosciol, nie mogacy polegac na 'kulejacej', zaprzedanej wielkim koncernom sluzbie zdrowia, nekany watpliwosciami zwiazanymi ze slusznoscia kierunku w ktorym podaza dzisiejszy swiat - chwyta sie przyslowiowej 'brzytwy' -
milosci do kobiety ktora zapala 'swiatelko w tunelu'. Bohater 'Na krawedzi' pomiedzy swoimi psycho-sekso-wizjami rozwaza dylematy dotyczace najbardziej palacych problemow naszej cywilizacji. Pochyla sie nad tematem kary smierci, eutanazji, kontroli narodzin. Kontempluje role Boga i religii w ogarnietym przez egoizm swiecie. Pominiecie w Pani recenzji filozoficzych aspektow poruszonych w 'Na krawedzi' wydaje sie byc spowodowane nieskupieniem Pani umyslu w czasie czytania, spowodowanym przez jakis nie odgadniony przeze mnie czynnik. Serdecznie polecam powrot do lektory, moze przy kolejnej probie zauwazy Pani walke ktora bohater stacza ze swoimi nalogami. Walke ktora jest tak naprawde walka z samym soba o samego siebie. Godny uwagi wydaje sie tu byc poruszony temat 'woli' ktory od czasow 'Starego Testamentu' okazuje sie byc czynnikiem determinujacym postrzegany - kreowany przez czlowieka wszechswiat. Jezeli po ewetualnym powrocie do 'Na krawedzi' dalej bedzie Pani widziec w tej pracy tylko 'zboczonego
pornola', coz nie pozostanie mi nic innego jak kategoryczne odradzenie Pani kontaktu z jakimikolwiek artystycznymi produkcjami ktore ukaza sie pod szyldem " Krzysztof Numpsa". Konczac te 'recenzje recenzji' ( prosze wybaczyc mi smialosc ) chcialbym wyrazic uznanie dla Pani wielkiego talentu wyrazajacego sie w trafnosci spostrzezenia dotyczcego umyslu autora.
Tak 'Na krawedzi' jest historia oparta na prawdziwych wydarzeniach, ktorej czytania nie da sie tak po prostu przerwac w polowie i odlozyc na polke...
Odpowiadajac Pani na pytanie po co patrzec na swiat oczami psychopaty ? Chocby po to zeby dowiedziec sie czy to psychopata stwarza chory swiat czy tez moze jest na odwrot ? Dlaczego jako ludzkosc powinismy probowac rozgryzc te zagadke ? Na to pytanie odpowiedz znajdziemy wlaczajac telewizor w czasie nadawania biezacych informacji...
Serdecznie pozdrawiam I klaniam sie nisko : Krzysztof Numpsa.
Nie wiem, co mogłabym dodać - zdaje się, że napisał Pan wszystko, co chciał. Rozważę Pana propozycję powrotu do "lektory", jeśli Pan rozważy moją - i kupi sobie słownik ortograficzny, a potem poczyta trochę o zasadach interpunkcji :)
Usuń'Tonący brzytwy się chwyta' Zarówno recenzja, jak i odpowiedź na recenzję recenzji słaba. Jesteśmy ludźmi, popełniamy błędy, choć Ty może jesteś idealna i nigdy nie zdarza Ci się żaden 'byk' ortograficzny, mimo wszystko w rozmowie chodziło o wymianę poglądów, lecz z powodu braku argumentacji doczepiłaś się gramatyki. Tak to bywa, gdy spotyka się mądra i mądrzejszy.
UsuńPozdrawiam i podziwiam bardzo odważną książkę p. Krzysztofa :)
kolejny znajomy autora? czy wciąż ta sama osoba?
UsuńDobre pytanie :) Trafione w sedno :) Sam się nad tym zastanawiam :)
UsuńNiedawno ogladalem program "Kolory matematyki" - polecam moze da to Pani pewien dystans ktory potrzebny jest kazdemu kto ocenia czyjes prace. W programie tym wystepowali ludzie ktorzy obliczali rownania rozniczkowe bez uzycia kalkulatora, pspieru i olowka natomiast nie potrafili obliczyc w pamieci ile jest 8•7 ....jezeli po merytorycznym tekscie ktory do Pani napisalem kierujac sie dobra wola i checia omowinia tematu na poziomie filozoficznym, Pani wytyka mi bledy interpunkcyjne/ortograficzne to pozwoli Pani, ale daruje sobie jakiekolwiek dodatkowe komentarze, poniewaz wyglada na to, ze pozostana one niezrozumiale jak te aspekty o ktorych wspominalem w poprzednim komentarzu. Pozdrawiam serdecznie i zycze Pani wszystkiego dobrego. Krzysztof Numpsa.
OdpowiedzUsuńWidać tutaj gołym okiem, że Pani Iga sięgnęła po książkę nie ze swojej półki..."Po co to robić? Po co czytać takie rzeczy?" - można by to rozszerzyć jeszcze o kilka pytań: Po co mieć jakiekolwiek dylematy? A już na pewno po co komu egzystencjalne rozważania? przecież nie wiem co to jest uczucie przemijania, niespełnienia czy urzeczowienia wewnętrznej wolności... może lepiej było zostać przy "Harrym Poterze" czy "Plastusiowym pamiętniku"... Z ciekawością czekam na premierę, Panie Krzysztofie. W końcu pojawi się pozycja dla..."nieprzeciętnych czytelników":)
OdpowiedzUsuńOd czegoś trzeba zacząć, a "Plastusiowy pamiętnik" jak na pierwszą książkę wydaje mi się odpowiedni. Nie zamierzam się sprzeczać, to nie jest książka z mojej półki, a egzystencjalne rozważania nie znajdują się na szczycie mojej listy ulubionych zajęć. Ale jestem przekonana, że czytelnicy sami określą, czy nieprzeciętność zaprezentowana przez Pana Krzysztofa im odpowiada. Sam autor wkrótce się o tym przekona, w końcu do premiery niedaleko :)
UsuńNiestety muszę przyznać Idze rację. Są powieści dla dzieci, które wnoszą więcej do naszego życia niż ten.. twór.
Usuń1. Niektórzy po prostu nie nadają się do pisania i powinni zaniechać tego zadania, zanim dostaną miano "nieudolnych autorów".
2. Iga miała prawo do tego, aby wyrazić własną opinię. Po przeczytaniu recenzji widać, dlaczego ma negatywne nastawienie do książki. Jeżeli Pan nie umie zrozumieć przekazu tej recenzji, to jak Panu pójdzie z innymi książkami, nie wspominając już o tych egzystencjalnych rozważaniach!
Macie Panie racje product musi obronic sie sam, oczekiwalem tylko rzetelnej recenzji, a ta tutaj robi z mojej pracy "zboczonego - pijanego -pornola". Nie pozostaje mi nic innego jak zaczekac na premiere I poddac sie ocenie potencjalnych czytelnikow, tymczesem maly fragment dla zainteresowanych :
Usuń"...– Co u ciebie, Damian? – pytała naprawdę ciekawa i szczerze opowiadał o żonie, którą kochał nad życie, rodzicach, za którymi tęsknił, o rodzeństwie, które okazało mu tak wiele zrozumienia, o mieście, z którego pochodził, o tradycyjnej polskiej gościnności, o poszukiwaniach własnej duszy, o alkoholowym głodzie, o sporcie, który po części ten głód zabijał.
Fiona słuchała, pochłaniając każde jego słowo. To, co jej opowiadał, było prawdziwe, będzie miała o czym myśleć po powrocie do domu, nie włączy telewizora karmiącego ją zmyślonymi historiami, będzie wspominać opowieści tego Polaka i będzie się za niego modlić, głęboko wierząc, że uda mu się spełnić marzenia.
Tej nocy Damian miał niezwykły sen – śnił o planecie całkowicie pokrytej oceanem, nawet małego skrawka ziemi, tylko jeden wszechocean. Był stworzeniem zupełnie niepodobnym do ziemskich, miał świadomość siebie oraz świadomość swoich braci. Tworzyli cudowną społeczność wzajemnie wspierających się istot, porozumiewali się telepatycznie, nie było więc mowy o jakichś ukrytych zamiarach lub fałszu, pracowali wspólnie dla całej populacji, biorąc z zasobów naturalnych tyle, ile było im potrzebne do przeżycia.
Nie potrzebowali statków kosmicznych do poruszania się po wszechświecie, zapadali w specjalny rodzaj snu, w którym potrafili wystrzelić swoją świadomość w dowolnie wybranym kierunku. Panowała tam tak idealna harmonia oraz płynące z niej szczęście, że Damian długo nie mógł przestać płakać po przebudzeniu. Miał wrażenie, że w jakiś sposób należał do tego społeczeństwa.
Przypomniała mu się gdzieś zasłyszana teoria mówiąca o alternatywnych nas samych mieszkających w alternatywnych światach. Może poprzez śnienie można było zobaczyć taki świat i samego siebie tam żyjącego?
Damian bardzo pragnął pokazać go swojej ukochanej, zabraliby tam też ze sobą zniszczoną gośćcem Fionę. Kobieta zasługiwała na to, żeby poczuć tę wolność i szczęście bycia wspaniałym pływakiem w cudownym, pełnym harmonii wodnym świecie..."
Jeżeli uważa Pan, że nasze recenzje są nierzetelne to proszę tę uwagę zgłosić do Wydawnictwa wraz z linkiem do tejże recenzji. Wydaje mi się, że opinie tu publikowane są jak najbardziej dopracowane i poświęcamy im dużo czasu, aby czytelnicy byli zadowoleni z zawartych informacji. Jedynym problemem, jaki Pan może mieć z recenzją, to fakt, iż ukazuje ona prawdę, rzeczywistość. Najwidoczniej Pana książka wypadła bardzo słabo w porównaniu z innymi, jakie miałyśmy okazje przeczytać. W takim wypadku prosimy raczej o trochę pokory :)
UsuńMnie, jako czytelniczkę bloga, po przeczytaniu zarówno recenzji, jak i komentarzy pod nią, zastanawia tylko jedno: Czy autor nastawiał się na same w stu procentach pozytywne opinie swojej książki? Skoro porusza ona kontrowersyjne zagadnienia, to można się przecież domyślić, że nie każdemu się spodoba. W tym przypadku tak było i szczerze powiedziawszy nie rozumiem szumu, jaki wokół siebie zrobił Pan Krzysztof, starając się wyprostować każde słowo recenzentki, która ma w końcu prawo do wyrażania własnej opinii. Czy nie po to właśnie istnieje ten blog? W związku z tym, mała rada dla Pana - może warto by było z pokorą przyjąć konstruktywną krytykę, a nie dumać nad tym, czy ktoś podchodzi do Pańskiego utworu z dystansem, czy nie.
UsuńCo do zamieszczonego fragmentu książki - za długie zdania. Odnoszę wrażenie, że niekiedy po prostu strumień świadomości.
UsuńPodsumowujac : Mamy tu do czynienia z reklamujacym sie w sieci jako 'NAJLEPSZY RECENZENT' blogiem ktorego dwie przedstawicielki calkowicie zgubily temat rozpoczetej przeze mnie dyskusji ktorym byl BRAK OCENY mojej pracy. Pragne tu zaznaczyc, ze nie kloce sie z ocena poniewaz takowej NIE MA...Pani nr 1 ( Iga ) wyraznie stwierdza iz NIE JEST W STANIE OCENIC 'Na Krawedzi', choc uwaza jednoczesnie, ze ksiazki nie da sie tak po prostu odlozyc w polowie czytania na polke, na zaproponowana merytoryczna dyskusje odpowiada wytykaniem bledow interpunkcyjnych I ortograficznych :)) Z filozoficznej dysputy nici...Potencjalni czytelnicy dostaja opis 'zboczonego pornola' w ktorym koles miedzy piciem a ruchaniem - uzala sie nad soba. Tu najlepsze - do akcji wkracza Pani nr 2 ( Iwi) ktora przyjmuje postawe ofensywna ala "Kazimiera Szczuka" chce wypasc ostro I profesjonalnie - odsyla mnie do wydawcy jak malego chlopca ( w sumie to takie smieszne uczucie byc tak odeslanym....;))) Panie rozmijaja sie w ocenie autora - nr 1 - nie jest w stanie odlozyc ksiazki na polke I ma na tyle cywilnej odwagi, ze przyznaje iz nie ogarnia przekazu, Nr 2 natomiast oglasza mnie 'nieudolnym' I tu dzieki temu otwiera mi drzwi do mojej oceny sytuacji. Otoz pomimo rad mojego wydawcy, specjalisty od wizerunku oraz mojej ukochanej zony zebym zostawil was w spokoju postanowilem was w spokoju nie zostawiac. Ludzie ktorzy mi doradzaja sa 'normalni' ja stety lub niestety nie jestem - moge wiec pozwolic sobie na skonczenie z tym slodkim pierdzeniem I powiedzeniem szczerze - prostym jezykiem co o was 'Einstainach' krytyki literackiej mysle : Mieliscie czas zeby wystawic note mojej pracy, ale nie skorzystaliscie z niego, ani z szansy na sensowna dyskusje o stanie cywilizacji ktory jest jaki jest miedzy innymi dlatego, ze tacy jak wy zadufani w sobie wyksztalceni w szkolach tytulomani myslicie o sobie ze jestescie cos warci - '0 Panie Ziobro' cytujac tu Slynacego z cietego humour Leszka Millera - taka ocene wystawiam wam I szmatlawcowi ktory reprezentujecie. Znaczycie tyle dla swiatowej literatury co zyd dla Hitlera za akupacji. Na zakonczenie pragne powiedziec cos Pani czytelniczce o 'pokorze' otoz umarla ona wraz z Jezusem na krzyzu, kosciol ktorego temat poruszam w swoim 'zboczonym pornolu' nauczyl mnie pychy, wiec asertywnie stwierdzam, ze tak ustawilem swoje zycie iz moge pozwolic sobie na to aby poprosic was o zlozenie pocalunku na moich wyimaginowanych czterech literach. No...teraz lepiej mi sie zasnie wyobrazajac sobie ze jest tam ktos na swiecie kogo wkurza malostkowosc, jednoliniowe myslenie, powtarzane w ciaz te same frazesy zasypiajac bede myslal ze moze ktos tam pracuje nad lekiem eliminujacym glupote takim wirusem co to wyeliminuje tylko te malpy co to ewolucyjnego kroku przez swoje umyslowe ograniczenie zrobic nie moga. Dobranoc I milego dyndania (mam nadzieje, ze przysnicie mi sie drogie Panie jako ozdoby choinkowe byloby to cos w porownaniu z losem ktory was czeka - piekle rutyny wypacania tych swoich marnych nie przemyslanych (bo czym) recenzji.... Krzysztof Numpsa. :-))))))
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie Krzysztofie! Mam świadomość, że w następnym Pańskim równie kąśliwym komentarzu o tym, jakie to jesteśmy i nasz skromny przybytek niepotrzebne dla nikogo, nazwie mnie Pan numerem trzy, ale wie Pan co? Proszę się zastanowić, kto tutaj naprawdę jest żałosny. Jeśli Pan nie docenia naszej opinii, która jest powtarzam opinią, nie faktem, subiektywnym tekstem, to chyba powinien Pan sam pisać recenzje swoich książek, ponieważ tylko wtedy będą dla Pana wartościowe. A to jest jak dla mnie niezrozumiałe. Pan daje czytelnikowi treść, a nie opracowanie - czytelnik nie wie, czego Pan oczekuje, aby wyniósł z książki. Każdy ma inne odczucia co do tekstu, każdy odczyta go inaczej i dla Pana, autora, każda wersja odczytania "Na krawędzi" powinna być budująca, bo to znaczy, że nie tylko Pan dostrzega to, co dostrzega w swoim utworze. A tutaj spotykamy się nie tylko z krytyką czytelnika, ale i jawną wrogością. Po tym, co Pan tutaj sobą zaprezentował, nie mam zamiaru sięgać po żadną Pańską książkę. Nie odpowiada mi arogancja. Autor książki jawiącej się w Pana słowach niczym jakiś epopeja narodowa lub klasyk literatury światowej jest gburem. Po jego tekście spodziewam się jedynie więcej grubiaństwa i cieszę się, że nie żyjemy już w czasach II Wojny Światowej, a więc Żydzi tak jak i pozostali ludzie na tym świecie wymagają jakiegokolwiek szacunku. Pozdrawiam Pana serdecznie i mam nadzieję, że ktoś wreszcie, ku Pańskiemu pożytkowi wymyśli ten jakże pożyteczny lek!
UsuńCzytam sobie komentarze i mało co nie oplułam monitora zupką chińską. Panie Krzysztofie, w tym momencie wyrobił Pan sobie metkę pieniacza i nic tego już nie zmieni. Albo prawie nic. Było posłuchać żony i wydawcy (w końcu miał niedawno też doświadczenie z pewną blogerką) i zaniechać zaglądania tutaj.
UsuńI skoro chce Pan pozować na poważnego autora, to proszę używać polskich znaków i interpunkcji. To niezbędne minimum. Jeśli forma jest niestrawna, nie ma sensu patrzeć na treść.
Mogę być numerem 4, ale nie jestem z tym blogiem związana.
Drogie Panie pisze ostatni raz tlumaczac jak : "chlop krowie na rowie" :) Nie chodzi o zla ocene mojej pracy, ale o JEJ BRAK . Dajcie mi '0' punktow, napiszcie dlaczego to jest grafomanska bzdura, uzasadnijcie dlaczego absolutnie nie da sie przez to przebrnac I TYLE. Podajac przyklad : Zamawiamy taksowke z Wroclawia do Warszawy, jedziemy, facet wystawia nas w Poznaniu na srodku drogi, nie wie ila chce za to nominalow narodowego banku I nie oddaje bagazy ! Ludzie troche profesjonalizmu, jezeli podejmujecie sie oceniac czyjes prace to musicie przygotowac sie w senie intelektualnym, tak jak ten przykladowy takowkarz musi przygotowac sie z topografii. Pani Dario napisalem to z potrzeby serca, wiem przez co przeszedlem I co po drodze pokonalem, znam swija wartosc, dlatego ( bez zadnej zlosliwosci ) nie zalezy mi na Pani kompletnie. Przed decyzja o wydaniu poddalem swoje 'psychopatyczne wypociny' ocenie ludzi ktorzy cos w Polsce osiagneli. Wasz blog z tymi zasobami ludzkimi jakie macie nie ma zadnej, ale to zadnej przyszlosci na szerszym rynku....Taka jest MOJA PRAWDA :))) docencie, ze ktos mial odwage byc z Wami szczery - troszke pokory jak to doradzala czytelniczka :)))) Milego dnia. Krzysztof Numpsa.
OdpowiedzUsuńWidzę, że potrzebuje Pan wyjaśnienia mojego braku oceny i słów „Nie żebym przerwała w połowie, co to, to nie” - otóż nie przerwałam w połowie, bo mam taki zwyczaj, że jeśli coś zacznę, kończę to. Więc proszę sobie nie pochlebiać, że to książka była taka świetna, że nie mogłam tak po prostu odłożyć jej na półkę. W przeciwieństwie do Pana, który wykazuje się kompletnym brakiem szacunku dla recenzenta, ja szanowałam Pana pracę na tyle, by nie skończyć czytania w połowie. Dlaczego nie oceniłam? Bo jak słusznie zauważył jakiś Pana znajomy, to nie była książka z mojej półki, a ja nie nawykłam do oceniania powieści, w których można poczytać o świecie widzianym przez pryzmat psychopatycznego umysłu. Nie sądzę też, że zrobiłam z Pana książki „zboczonego pornola”, jak cały czas Pan powtarza. Czy jakiekolwiek słowo z mojej recenzji mija się z prawdą? Czy Pana bohater nie użalał się nad sobą? Czy nie opisał Pan jego perwersyjnych upodobań? Czy przez trzy dni nie zajmował się jedynie piciem, na przemian z seksem?
UsuńOburzył się Pan, że nie wyszła filozoficzna dyskusja, ale proszę wybaczyć, kiedy widzę ścianę tekstu z błędami ortograficznymi, znakami interpunkcyjnymi wiszącymi w powietrzu i brakiem polskich znaków, nie mam najmniejszej ochoty na dyskusję. Widzi Pan, takie zawodowe zboczenie, nie potrafię traktować poważnie człowieka, który nie umie poprawnie pisać we własnym języku - a Pan jako autor chyba powinien!
Spodziewam się, że będzie Pan musiał mieć ostatnie słowo w tej dyskusji, mimo że już kilka razy pisał Pan, że powstrzyma się od dalszych komentarzy, ale może watro posłuchać małżonki i odpuścić? Bo niech Pan sobie to wszystko przeczyta i pomyśli, jakie świadectwo wystawił Pan sobie przed czytelnikami. Jak Pan widział, osoby, które przeczytały moją recenzję, czuły się jedynie zaintrygowane. Teraz, kiedy przeczytają całą tę „dyskusję”... no cóż, proszę sobie samemu wyobrazić, co pomyślą.
Życzę Panu, żeby trafił Pan ze swoją książką do tych „nieprzeciętnych” odbiorców, naprawdę. I żeby następni czytelnicy docenili Pana książkę tak, jak Pan sądzi, że na to zasługuje.
I mimo wszystko mam nadzieję, że na tym zakończymy.
Pozdrawiam
Pani nr 1
"Na krawędzi" nic dodać, nic ująć! Jak często tam jesteśmy? Czytam komentarze i bawię się setnie. Jeśli ktoś przeczytał tak wiele różnych prac i przyznaje że tekst wprawia w "zakłopotanie", a nie dostrzega potencjału:-(. Może Pani Igo należało przeczytać - ..."Rozważę Pana propozycję powrotu do "lektory"...", a nie przewertować. Polemikę pozostawię , a podziękuję autorowi za kapitalne poczucie humoru, za dystans oraz opis emocji których doświadczają emigranci na całym świecie. "Na krawędzi" przeczytam z przyjemnością, a autorowi życzę odporności i dalszych tekstów dzięki którym poznajemy samych siebie :-). Pozdrawiam J.R.
OdpowiedzUsuńPanie Krzysztofie, z całym szacunkiem, ale to, co przedstawia Pan sobą w komentarzach, nie zawiera w sobie ani grama poczucia humoru, a tym bardziej dystansu (bo nie mam wątpliwości, że rzekomy anonimowy J.R. to albo pański znajomy albo Pan sam). Rozumiem, że może Pan się nie zgadzać z opiniami recenzentek, ale to nie powód, aby usilnie przekonywać je do swoich racji, a chwilami wręcz obrażać, bo to nie przysporzy Panu zbyt wielu czytelników. To tylko SUBIEKTYWNA OPINIA. Gdyby miał Pan rzekome poczucie humoru, to niewątpliwie odpowiedziałby Pan na wytknięcie błędu przez recenzentkę jakąś błyskotliwą odpowiedzią (ja sam, mimo tego, że dużo piszę, potrafię walnąć naprawdę żenującego byka), a nie stwierdzeniem, że nie można już tutaj podyskutować z personą Igą. Więcej pokory, Panie Krzysztofie, bo jeśli pański spec od wizerunku zasugerował Panu arogancję, to może Pan co najwyżej zostać polskim celebrytą, bo pisarzem z pewnością nie. Życzę sukcesów, aczkolwiek - mimo iż czytam powieści w tymże klimacie - "Na krawędzi" sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńTak się składa, że jestem w trakcie lektury "Na krawędzi". Książka ta jest... specyficzna. Nie trafi do każdego czytelnika i myślę, że trzeba osiągnąć pewną dojrzałość, by zrozumieć to, co autor chciał przekazać. Dyskusja, która się tutaj wywiązała na pewno podniesie sprzedaż książki, jednak moim zdaniem wszyscy się zagalapowaliście. Autor oczekiwał jedynie oceny, numerka który przyznacie po lekturze. Tobie książka ma prawo się nie podobać, autor ma prawo pytać o szczegóły takiej a nie innej oceny. Reszta jest niepotrzebna ;)
OdpowiedzUsuńNiestety będąc autorem i publikując swoje teksty/opowiadania/książki, trzeba się liczyć również z krytyką i przyjmować ją z pokorą, a potem iść dalej - opieram te słowa na osobistym doświadczeniu w postaci moich trzech wydanych powieści ;)
OdpowiedzUsuńTeż przeczytałam dużo różnych książek, recenzent ze mnie żaden, ale po opisie sądząc również trudno byłoby mi ją ocenić. Tym bardziej, że ocena ocenie nierówna. Można by ewentualnie przyjąć jakiś podobny tytuł jako punkt odniesienia, ale i wówczas z całą pewnością pojawiły by się głosy, że to niesprawiedliwe...
OdpowiedzUsuńNatomiast, po komentarzach Autora, całkowicie odechciało mi się sprawdzać ten tytuł. Brak polskich znaków wybitnie razi po oczach (o interpunkcji i bykach ortograficznych wspominać nie będę), a już szczególnie u pisarza, który winien wykazywać się znajomością języka, w którym tworzy.
Sprostuję sytuację z błędami. Wytknęłyśmy Panu Krzysztofowi błąd po pierwszym jego komentarzu, ponieważ byłyśmy zaskoczone tym, że szanujący się autor, za jakiego uważa się Pan Krzysztof zniża się do takiego poziomu, żeby pisać sobie recenzję recenzji. Przykro mi to mówić, ale nie ma recenzji, które są w pełni obiektywne. Wyrabiamy sobie zdanie o produkcie i takie jest nasze prawo. Prawem było też Pana Krzysztofa się z tym nie zgodzić, jednak mógł jak człowiek napisać do nas w wiadomości prywatnej i wylać swoje żale, a nie załatwiać sprawę na forum publicznym, narażając tym samym obie strony na sytuację niekomfortową. Rozumiem chęć sprostowania, aby uniknąć stracenia potencjalnych czytelników, jednakże jakby Pan raczył zauważyć, nasi wcześniejszy komentujący nie czuli się aż tak zniechęci co do książki, aby trzeba było się załamywać i wpadając w panikę, pisać ten komentarz. W swojej wypowiedzi pokazał Pan subiektywny punkt widzenia i przekazał nam to, co Pańskim zdaniem znalazło się w książce. Wiemy jednak, jak trudno jest przelać myśli na papier tak, aby były dla każdego zrozumiałe. Potrzeba do tego talentu, doświadczenia i wiedzy. Swój produkt ocenia się przez pryzmat tego, co jest w głowie, a nie na papierze. Recenzja pokazuje, jak naprawdę ktoś odbiera książkę. Jedna opinia nie czyni z Pana książki klapy, nie czyni także cuda. Proszę mi wierzyć, ludzie różnie oceniają produkt, jakim jest powieść i na blogosferze świetnie to widać. Nie rozumiem więc oburzenia, że aby ta recenzja jest zła. Nie ma czegoś takiego jak dobra recenzja, bo każdy będzie ją inaczej postrzegał. Jednak każda opinia jest wartościowa. A nasze recenzje wcale nie są arcydziełami, ale naszymi przemyśleniami co do książki. Jeśli się komuś podobają i są użyteczne, cieszymy się. Nie zmuszamy nikogo, aby czytał bloga, którego tworzymy. Oczekujemy jednak tego, że ktoś, komu niezbyt podobają się nasze wpisy z racji szacunku, nie wyrażał się o nas obraźliwie. Nie ma ludzi bezbłędnych, a wytykając autorowi błąd, chciałyśmy niejako sprowadzić go na ziemię, ponieważ zbyt się rozmarzył nad swoim utworem. Chciałyśmy przypomnieć, że jest dopiero debiutantem, a nie wziętym pisarzem. Był to z naszej strony głos oburzenia, ponieważ autor naruszył prawo recenzenta do recenzji książki. Autor zareagował na to agresją, a potem było już tylko gorzej. Powinniśmy zakończyć tę kłótnię, ponieważ schodzi do poziomu poniżej krytyki. Nie wnosi nic do naszego życia, chociaż mogłaby, gdyby każdy jej uczestnik umiał słuchać i wyciągał wnioski. Pisząc dalej, ukazujemy się wszyscy w nie najlepszym świetle. Nie wybaczamy Panu Krzysztofowi, ale jesteśmy ludźmi na tyle dojrzałymi, aby wiedzieć, że dalsze przerzucanie winy nie ma sensu i tylko zabiera nasz czas.
OdpowiedzUsuńChciałabym tylko uprzejmie zauważyć, że w swoim pierwszym komentarzu autor wyrażał się "poprawnie politycznie". Pomijając kwestię nazwania tego komentarza, nie zauważyłam, żeby tę recenzję w jakiś sposób oceniał.
UsuńSamo wytknięcie błędu nie jest złe, ale zasłanianie się błędami, podczas gdy powinno się w grzeczny sposób odpowiedzieć, jest nieadekwatne do pozycji "najlepszych recenzji w sieci" (przepraszam, czy mogę zobaczyć ranking, w którym stwierdzono owy fakt? Jestem niezwykle ciekawa).
Dodam też, żeby nikt nie zarzucił mi, że jestem jakąś znajomą autora czy też nim samym, że wcale nie bronię Pana Krzysztofa, bo Jego późniejsze komentarze doskonale obrazują Jego kulturę. Chciałam tylko "sprowadzić Was na ziemię", bo tak jak autor nie jest wziętym pisarzem, a jedynie debiutantem, tak zaledwie rok prowadzenia bloga nie czyni z Was profesjonalistów i starych wyjadaczy.
Ja z kolei chciałabym zauważyć jak już to zrobiły koleżanki przede mną i to wiele razy, że słowa "Najlepsze recenzje w sieci" są hasłem promującym, a nie dodanym na podstawie jakiegoś rankingu. Jest to rodzaj reklamy, więc może zostawmy już tę kwestię.
UsuńTutaj nie chodzi o ocenianie recenzji, a pisanie "recenzji recenzji", gdzie autor usiłuje nakłonić recenzentkę do swojego zdania. Dotychczas sądziłem, że recenzje powinny być całkowicie subiektywne i autor nie powinien mieć na nie wpływu, ale co ja tam wiem?
OdpowiedzUsuńNie widzę tutaj też żadnego zasłaniania się błędami; blogerki podały znacznie więcej argumentów, jedynie od rzekomych wytknięć błędów się zaczęło - ot, pycha autorska. Polecam większą wnikliwość w komentarze, aczkolwiek rozumiem, że (po komentarzach autora) czytać się wszystkiego zwyczajnie nie chce. A odnośnie tytułu bloga - któraś z Pań gdzieś wspomniała, żeby nie traktować go całkiem poważnie.
Dodam jeszcze, że jestem przyjacielem jednej z blogerek, a konkretnie Dizzy, lecz ona nie brała udziału w dyskusji ani nie jest autorką recenzji książki Pana Krzysztofa, więc kieruje mną jedynie subiektywizm. I nie widzę tutaj, aby którakolwiek z twórczyń NaszegoKsiążkowiru przedstawiała się jako "profesjonalistka" czy "stara wyjadaczka".
Ocena(a raczej jej brak!) recenzentki jest subiektywną opinią ukształtowaną przez indywidualne doświadczenia niewątpliwie różne od ścieżki życiowej pana Krzysztofa stąd może brak zrozumienia. Ciekawa jestem wrażeń emigrantów i ich stopnia utożsamienia się z przeżyciami i problemami autora. Dyskusja zapewnie dopiero się jeszcze rozwinie po premierze i może okaże się bardziej wielowymiarowa, a nie tylko przesiąknięta hejterskimi uwagami. Książkę przeczytam z ciekawości, aby sprawdzić o co tyle szumu..
OdpowiedzUsuńYhmm... jakoś mnie do tej książki nie ciągnie, zwłaszcza po tej 'inteligentnej' wymianie zdań w komentarzach ;)
OdpowiedzUsuńTa wymiana zdań jest niedojrzała. Przeczytałam parę razy recenzję, o której mowa i w niektórych momentach byłam zdziwiona słowami, których użyła recenzentka. Należałoby skorygować je, ponieważ mogą one obrazić autora książki. Czytając słowa Zastanawiające, że autor opisał je tak skrupulatnie. Zastanawiające jest również to, ile z tego, co zawiera ta książka, jest fikcją, a ile prawdziwymi myślami autora. Po przeczytaniu krótkiej informacji biograficznej na tyle książki, mam prawdziwe wątpliwości. oraz Jasne, to że ktoś pisze o seryjnym mordercy, nie znaczy, że sam nim jest, ale czy można dać czytelnikom „możliwość spojrzenia na świat przez pryzmat psychopatycznego umysłu”, nie będąc samemu trochę… eee psychopatycznym? było bezczelne i bardzo niegrzeczne. Szanująca się blogerka nie napisałaby takich rzeczy w stosunku do autora, którego książkę recenzuje. Z pewnością znalazłyby się inne słowa, których można by było użyć. A po dwóch latach prowadzenia swojego bloga, doskonale wiem, jak łatwo urazić drugiego człowieka. Nie mniej jednak te słowa były zbyt mocne i zastanowiłabym się nad nimi.
OdpowiedzUsuńNatomiast Pan, Panie Krzysztofie jako autor książki, zachował się okropnie. Nigdy nie spodziewałabym się, że człowiek, który wydaje swoją własną powieść, mógłby tak potraktować jakiegokolwiek czytelnika. Bo to przecież dla nich się pisze! Ciekawe, czy gdyby Iga wygłosiła swoje zdanie prosto w twarz, również zostałaby tak potraktowana? Brak opinii w recenzji? Przepraszam bardzo, ale opinia składa się ze słów, nie z liczb. Wiele zdań z tekstu wyrażało to, jak recenzentka odebrała Pana twór. A jeśli oczekuje Pan, że jakikolwiek książkowy bloger oceni pracę w skali od 1 do 10, to szczerze, ale proszę szukać gdzie indziej. Poza tym, warto wspomnieć, że większość recenzentów, publikujących swoje opinie na blogach, robią to dla przyjemności i rzecz jasna, nie są dziennikarzami piszącymi teksty na trzy tysiące znaków. Przykro mi, że w taki sposób zrobił Pan sobie reklamę. Osoby, które przeczytają te wszystkie komentarze przypną Panu łatkę i prawdopodobnie nigdy nie kupią żadnej książki. Radziłabym następnym razem albo zignorować, albo odpowiedzieć w sposób kulturalny - nie ironiczny, bez podsycania ogniska.
Pozdrawiam. Agnieszka Bielecka
Aż mi na chwilę odjęło mowę, gdy przeczytałam komentarze autora ocenianej tu książki. Nie spotkałam się jeszcze z sytuacją, żeby pisarz narzucał czytelnikowi jak ma rozumieć jego utwór. Ponadto słowa świadczą o osobie, a pan Krzysztof właśnie sam sobie wystawił ocenę...
OdpowiedzUsuńRecenzent od tego jest, aby wystawić indywidualną i subiektywną opinię na temat przeczytanej książki. Gdyby AUTOR sam sobie wystawiał opinię na temat utworu to nie mielibyśmy złych książek, a same idealne. Absurdalna dyskusja. Żal mi tylko recenzentki, która powołując się na wolność słowa wygłosiła własną opinię, do której ma pełne prawo.
OdpowiedzUsuńŚledzę tą wymianę prawie od początku,nie dawno widziałam tu wpis który popierał autora i został usunięty,więc pytam gdzie tu wolność słowa? Nie jestem znajomą autora ani w pełni go nie popieram a Panie blogerki powinny być uczciwe i publikować wszystkie wpisy!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń