Tytuł:
Najlepiej spożyć przed… Czyli o tym, co masz na talerzu
Autor:
Nicola Temple
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Seria:
#nauka
Rok
wydania: 2021
Liczba
stron: 304
Opis:
Mięso
zjedz, ziemniaki zostaw? Niekoniecznie!
Ludzie
od wieków przetwarzali jedzenie, gotując, opiekając na ogniu czy poddając
procesowi fermentacji. Patrząc jednak na produkty dostępne w supermarkecie,
zastanawiamy się, czy obecnie nie posunęliśmy się za daleko.
Współczesna
nauka wypracowała wiele metod przetwórstwa żywności. Wbrew obiegowej opinii
pokarmy przetworzone to nie zawsze uzależniające, wywołujące otyłość produkty
wielkich koncernów. Biolożka Nicola Temple w zajmujący sposób opisuje, co
zawierają gotowe dania, jakimi sposobami opóźnia się psucie warzyw i owoców
oraz jakie zastosowanie w przetwórstwie ma nanotechnologia. Wyjaśnia, jak na
ewolucję naszych ulubionych pokarmów wpływały interesy koncernów, innowacje,
marnotrawstwo, a nawet wojna. Zagląda też w przyszłość, w której konsumujemy
steki hodowane w probówkach czy pizzę z drukarki 3D.
Dzięki
książce Najlepiej spożyć przed... staniemy się racjonalnymi konsumentami,
potrafiącymi ocenić, co w sferze żywności przetworzonej jest dla nas
akceptowalne, a co nie. Uzbrojeni w tę wiedzę możemy śmiało wkroczyć do
supermarketu.
Recenzja:
Jak tam wasze
postanowienia noworoczne? Ktoś z was chce może schudnąć? A co powiecie na
zwiększenie świadomości dotyczącej tego, co spożywacie? Jeśli chcielibyście
dowiedzieć się czegoś na temat przetwórstwa żywności i mechanizmów działania przemysłu
spożywczego, doskonale trafiliście, bo książka Nicoli Temple to idealny
przewodnik po tym temacie.
Autorka
rozpoczyna swoją opowieść od ogólnego historycznego zarysu – i tak cofamy się
1,9 mln lat wstecz, kiedy to nasi przodkowie zaczęli praktykować jedną z
pierwszych metod obróbki żywności, powszechnie znaną jako gotowanie. Jak się
okazuje, te 1,9 mln lat później podgrzewanie żywności pozostaje nadal jednym z
najlepszych sposobów wybijania niechcianych patogenów i wydłużania przydatności
do spożycia. Wiele się słyszy o tym, jak szkodliwe jest przetwarzanie żywności
i szczerze mówiąc, spodziewałam się, że autorka również je potępi, tymczasem punkt
widzenia, który przedstawia, jest bardzo wyważony i wskazuje na szereg zalet
przetwarzania żywności.
W dalszej
części książki autorka zapoznaje czytelników z ideą pasteryzacji (która jest
znana od 1810 roku) i banszowania, chłodzenia i mrożenia (ciekawostka: o
korzyściach przechowywania żywności w chłodzie zdano sobie sprawę już w
neolicie), a także – co może wydawać się kontrowersyjne – napromieniowania
żywności. Możemy również przeczytać o suszeniu, wędzeniu i fermentacji. Temple mieszka
niedaleko wsi Cheddar, więc szeroko rozpisuje pisze o serze, który był ważny
dla naszych przodków nietolerujących laktozy. Jak się okazuje, właśnie ser
przyczynił się do ukształtowania DNA wszystkich tolerujących laktozę.
Mamy również rozdział
o chlebie, w którym możemy się dowiedzieć, że wzbogacanie chleba składnikami
odżywczymi pomogło w zwalczaniu niektórych poważnych chorób (przy czym gdybyśmy
wcześniej nie pozbawili ich mąki, pewnie te choroby nie zaczęłyby się szerzyć).
Po raz kolejny autorka prezentuje zrównoważone opinie i nie zgadza się z
większością dietetyków odradzających jedzenie pieczywa. Według niej jedzenie
chleba przy zbilansowanej diecie niczemu nie zaszkodzi, zresztą nie ma dowodów
naukowych, że chleb prowadzi do otyłości. Trzeba tylko pamiętać, że nie
wszystkie chleby są sobie równe, a białe pieczywo przegrywa z pełnoziarnistym.
Dalej możemy
przeczytać o problemach związanych z nadużywaniem cukru, trochę o tym, jak
rozwiązania mające doprowadzić do ułatwienia gotowania w rzeczywistości
wygenerowały nowe problemy i wreszcie o tym, jak autorka widzi przyszłość
przetwórstwa żywności. Całość jest napisana w miarę przystępnie i
powiedziałabym, że jest w tej książce równie dużo biologii (autorka jest
biolożką i działaczką na rzeczy ochrony przyrody), jak i historii – także dla
każdego coś miłego.
Tak jak wspomniałam,
poglądy autorki są bardzo zdroworozsądkowe. Nie demonizuje przetwórstwa
żywności, a do tego serwuje dużą dawkę wiedzy i ciekawostek. Chcesz dowiedzieć
się:
- które warzywa i owoce są klimakteryczne, a które nieklimakteryczne i co to oznacza dla nas, konsumentów?
- co producenci robią z jedzeniem, żeby np. lepiej wyglądało?
- który ser cieszy się największą popularnością na świecie?
- jak wygadał kiedyś banan?
Sięgnij po Najlepiej
spożyć przed…
Ciekawy poradnik. Warto wiedzieć, co jemy.
OdpowiedzUsuńCiekawa propozycja, myślę że warto przeczytać.
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco, może najwyższy czas zainteresować się tym tematem
OdpowiedzUsuńNooo, fajnie! Czytaniem treści składu danych produktów spożywczych (i co to z sobą wnosi) zaczęłam dopiero, gdy dotknęła mnie nietolerancja pokarmowa na znaczną ilość substancji. Parę lat temu strasznie źle się zaczęłam czuć, utrzymywało się to codziennie, często byłam zmęczona, łapały mnie pewne konkretne dolegliwości. Latałam po lekarzach, aż w końcu na studyjnym pobycie w Czechach lekarz stwierdził, że to może być nietolerancja - coś, o czym wcześniej w ogóle nigdy nie słyszałam. To mnie uratowało! Oczywiście wciąż miewam problemy, ale to zupełnie inna sprawa. I przez to jestem zmuszona do czytania bez przerwy tego, co na opakowaniań, ponieważ niestety, do tej pory nie wiedziałam, że do chipsów ziemniaczanych dodawana jest mąka i mleko, że w kiełbasie również może być mleko. Zawsze wydajduję tzw. "kwiatki". Moim zdaniem najgorsze w Polsce jest obróbka mięsa - co tam się dodaje i jakiej jakości sprzedawane jest u nas to się nie mieści w głowie. Jakie rzeczy dodaje się do kiełbas lub parówek, to się często słyszły, ale dopiero jak pojedzie się do innych krajów to się okazuje, jak mięso może smakować, jaki ma potencjał (akurat nie w Czechach). A w kwestii odchudzania, to wiem po sobie, że samo odstawienie glutenu z codziennego jadłospisu pozwoli na stratę z 10 kg w jakieś dwa tygodnie. Ale ja też nie jestem zdania, by całkowicie usuwać chleb z jadłospisu, ja akurat jestem zmuszona (po pierwsze, bardzo ciężko jest go zastąpić w codziennej diecie), prawdą jednak jest, że ograniczenie glutenu (a nie chleba, bo w niektórych krajach jest dostępny niesamowicie dobry chleb bezglutenowy) pomaga w stracie kilogramów. Uważam, że wiele składników powinniśmy usunąć w naszej diecie i nie kupować najtańszych produktów, ponieważ one często zawierają najwięcej chemii, a najlepiej po prostu czytać skład i wybierać te o najprostszym składzie, z małą liczbą substancji na etykiecie. Pamiętam, jak kiedyś szukałam chipsów (dzisiaj mam sprawdzone, w zasadzie jedyna firma), jakie tam są rzeczy! W Lay'sach np. pakuje się nawet mleko w proszku, a jakie wzmacniacze smaku! Inna sprawa, że paprykowe są genialne, gdybym tylko nie były dla mnie zakazane... No cóż, trudno. Z tym cukrem to też ciekawa historia... ogólnie to znam o tej części z coca-colą - jak zaczęto zastępować cukier w niej słodzikiem (aspartamem) w wersji zero, który prawdopodobnie jest bardzo szkodliwy i w ogóle nie pomaga w zmniejszonym spożywaniu cukrów (niektóre badania stwierdzają, że jest rakotwórczy i "namawia" organizm do spożywania większej ilości jedzenia, co wcale nie pomaga przy otyłości). Ale oficjalnie nic wciąż nie ogłoszono, tak pewnie na to trzeba będzie długo poczekać. W każdym razie uważam, że to książka dobra, ponieważ powinno mówić się o jedzeniu, zachęcać do sprawdzania, co się w ogóle je, edukować, a tutaj mamy jeszcze temat historii - jak to się ta obróbka żywności rozwijała przez lata i że nie jest to prawdziwe zło. Po prostu... nie wiem, chyba zaczęliśmy przesadzać.
OdpowiedzUsuńWarto wiedzieć co ląduje na naszych talerzach a później trafia do naszych żołądków. „Najlepiej spożyć przed...” to ciekawy oraz praktyczny przewodnik po produktach. Warto zapoznać się z książką Nicoli Temple. Świetna okładka.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tę recenzję. Dużo już wiem na temat żywności i odżywiania, ale lubię wiedzieć więcej. 5 lat temu zostałam wegetarianką i zmieniłam swój jadłospis. Polubiłam warzywa i tofu. Od pięciu lat piekę chleb na zakwasie, dodając do niego różne ziarna, żurawinę, suszone śliwki. Piję dużo wody. Wiem jak ważne jest zdrowe odżywianie
OdpowiedzUsuńZwykle unikam poradników i tego typów książek ale tutaj Jestem zacieakwiona ten prądnik jest warty uwagi
OdpowiedzUsuńOkej przyznaje, że kupiła mnie już okładka w takim niecodziennym klimacie. Przypomina mi on amerykańskie reklamy z lat 50,60. O gospodarstwie domowym, produktach spożywczych. Nie jest to najmniejsza objętościowo pozycja czytelnicza, jednak z drugiej strony warto wiedzieć, co się je. Czy po nią sięgnę? Powiedziałam, że ja już byłam kupiona z chwilą, gdy zobaczyłam samą okładkę.
OdpowiedzUsuńWiedza o żywności i jej przetwarzaniu jest nieodzownym elementem naszego życia. Wiem sporo o jedzeniu,ale z chęcią piszę się na zapoznanie z wieloma ciekawostkami i poradami,które ułatwią zdrowe odżywianie. Ten poradnik wydaje się być bardzo rzetelnie napisany i po prostu ciekawy. Z chęcią bym zagłebiła się w jego tajniki.
OdpowiedzUsuńBardzo wartościowa książka i na czasie. Coraz więcej osób teraz zwraca uwagę na to co je. Dużo więcej osób musi czytać skład bo nie może jeść bardzo popularnych składniķów. Fajnie będzie posmakować tej książki,nabrałam smaku,aby się z nią poczęstowac i książkowe skosztować 🙂Bardzo dziękujemy za świetną recenzję 😘B.B
OdpowiedzUsuńMyślę, że to bardzo przydatna i interesująca publikacja ☺ Co prawda ja w tematach żywnościowych nie siedzę i nie interesuję się nimi za bardzo, ale tak z ciekawości mogłabym przeczytać. 😁
OdpowiedzUsuń