niedziela, 9 sierpnia 2020

Caroline Eriksson - "Podglądaczka"

Autor: Caroline Eriksson 
Tytuł: Podglądaczka 
Wydawnictwo: Marginesy 
Data wydania: 8 lipca 2020 
Liczba stron: 336 
Ocena: 7/10 

Opis: 

Elena jest pisarką. Rozstała się z mężem i schowała przed światem w pospiesznie wynajętym mieszkaniu. Nie może spać ani pisać. Nie potrafi się zmusić, żeby się rozpakować. Spotyka się jedynie z siostrą, ale ich stosunki są pełne niedomówień. Walcząc z brakiem natchnienia, znajduje niewinną rozrywkę: zaczyna obserwować sąsiadów. Stormowie wydają się idealną rodziną, ale im więcej Elena widzi i słyszy, tym bardziej wierzy, że coś jest strasznie nie tak. 
Wraz z przekraczaniem kolejnych granic narasta w niej niepokój, że wkrótce wydarzy się coś złego. To trochę przerażające. Ale i niezwykle inspirujące. Elena nie była tak kreatywna od lat. Zaczyna wyobrażać sobie najgorsze scenariusze, a żeby potwierdzić podejrzenia, zbliża się do Stormów coraz bardziej. Chce ich ocalić. 

Recenzja: 

Ostatnio chodzą za mną thrillery, a w związku z tym większość mojego stosiku do przeczytania obejmuje książki tego gatunku. Sięgając po Podglądaczkę nie spodziewałam się niczego odkrywczego, bowiem w jednej z rekomendacji została porówna do Dziewczyny z pociągu (której fenomenu wciąż nie rozumiem). O dziwo, Caroline Eriksson pozytywnie mnie zaskoczyła, tworząc może nie tyle thriller, co ciekawy portret kobiety, pisarki, której zaczyna zacierać się granica pomiędzy fikcją a rzeczywistością… 

Podglądaczka jest jedną z tych powieści, które przekazują historię w sposób oryginalny i nieoczywisty. Można rzec, że mamy tutaj przyjemność z trzema narracjami – Eleny (głównej bohaterki), Męża (jego personalia poznajemy w dalszym etapie powieści) oraz fragmenty książki pisanej przez Elenę. Wszystkie są interesujące i potrafią sprawić na manowce, jednak w kwestii emocjonalnej najbardziej uderza w czytelnika pierwsza z nich. Opowieść snuta z perspektywy Eleny jest doprawdy przejmująca i dość depresyjna, jednak wraz z rozwojem wydarzeń (lub niewydarzeń) ta postać zupełnie inaczej jawi się przed czytelnikiem. Czasami jej współczujemy, czasami jesteśmy podirytowani jej zachowaniem, ale – co najważniejsze – stale nam czegoś ta bohaterka dostarcza, nie jest nijaka, choć… autorka nieco poleciała z jej problemami i przeszłością. 

Jednak największą niespodzianką nie była dla mnie ani Elana, ani rozmaite narracje. Autorka znakomicie tutaj prowadzi grę z czytelnikiem, ponieważ aż do wyjaśnień nie mamy pewności co jest prawdą, co fikcją, a wiele elementów w treści jest co najmniej… przerażająca. Można rzec, że w trakcie lektury czujemy podobną dezorientację i niepokój, co główna bohaterka i – muszę przyznać – że bardzo przypadł mi ten zabieg do gustu. Przez całą powieść byłam zaciekawiona i czułam przyjemny dreszczyk z odkrywania kolejnych tajemnic, aczkolwiek liczyłam na bardziej satysfakcjonujące zakończenie. Do rozwiązania niektórych niuansów również mam mieszane uczucia, ale – w gruncie rzeczy – nie były złe. Nie spodziewałam się do końca takich rozwiązań i - co również warto wspomnieć - styl autorki jest pięknie plastyczny i prawdziwy. Jak wspominałam wcześniej - czujemy emocje i zafiksowanie głównej bohaterki.

Historia Eleny nie każdemu przypadnie do gustu. Jak sądzę, to jedna z tych książek, którą można pokochać albo znienawidzić. Podglądaczka bez wątpienia zdobędzie serce miłośników nieszablonowych thrillerów, bo – co tu dużo pisać – Caroline Eriksson potrafi wprowadzić w manowce i zaskoczyć czytelnika. I - wbrew pozorom - dużo się tutaj dzieje, pojawiają się m.in. motywy zdrady, żałoby, wypalenia pisarskiego, planowania morderstwa... Jeśli lubicie tego typu powieści – polecam z całego serducha! 

...i piekło nie zna gorszej furii niż szał zdradzonej kobiety.

8 komentarzy:

  1. Książka bardzo mnie ciekawi, a dodatkowo reprezentuje mój ulubiony gatunek literacki, więc na pewno będę chciała ją przeczytać. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę, że trafiłam na recenzję tej książki, ona sama gdzieś mi umknęła i mogłabym ją przegapić. A byłoby szkoda, bo zapowiada się ciekawa lektura. Wygląda na to, że autorka pisze takie właśnie thrillery, gdzie fikcja miesza się z rzeczywistością, gdzie czytelnik do końca nie jest pewny, co jest prawdą , a co wymysłem bohaterki. Jej poprzednia książka "Zniknięcie" zapowiada się równie ciekawie. Dopisuję do listy jej obydwie książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam, że czytając opis poczułam dreszczyk i ciekawość. Elena, pisarka która rozstała się z mężem i straciła natchnienie, zaczyna obserwować swoich sąsiadów, żeby nie zwariować. To co widzi i słyszy zaczyna jej się nie podobać, więc zbliża się coraz bardziej do swoich sąsiadów aby ich ocalić. I tu juz mamy pierwsze zawahania. Czy oby na pewno Elena jest tą która chce ich ocalić? A może skrzywdzić?
    Autorka poprowadziła trzy narrację, ale najbardziej interesującą dla mnie jest, z perspektywy książki pisanej przez Elene. Jednak jak widzę to narracja Eleny jest najbardziej przejmująca.
    Autorka bawi się tu nami, naszymi emocjami i nie daje aż do końca poznać prawdy. Szerze, to nie jest mój gatunek, ale opisy i recenzje tak potrafią zaciekawić, że nie sposób nie chcieć przeczytać. Jedynie zakończenia nie są wystarczająco satysfakcjonujące, ale też nie są złe. Chyba muszę zacząć czytać thrillery :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety, to nie mój ulubiony gatunek literacki. Może i emocji sporo, jednak thrillery czytam bardzo rzadko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytając opis 'Podglądaczki' przyszedł mi do głowy film 'Okno na podwórze' Alfreda Hitchcocka też o podglądaniu cudzego życia. Książka Caroline Eriksson budzi zainteresowanie nie wiemy co jest rzeczywistością a fikcją stworzoną przez umysł Eleny. "Podglądaczka" nie do końca to mój gatunek ale wzbudziła ciekawość recenzja a lubię książki w których w trakcie czytania moje wyobrażenie dotyczące bohaterów, fabuły zostaje wywrócone do góry nogami. Zapisuje tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi sam opis już skojarzył się z "Kobietą w oknie" tyle że tam za dużo tabletek i alkoholu główna bohaterka naduźywała, też podglądała sąsiadów... Z ciekawości bym przeczytała, bo ja lubię thrillery, ale obawiam się, że będzie zbyt podobna do innych wydanych wcześniej thrillerów. 😁

    OdpowiedzUsuń
  7. "Autorka znakomicie tutaj prowadzi grę z czytelnikiem, ponieważ aż do wyjaśnień nie mamy pewności co jest prawdą, co fikcją, a wiele elementów w treści jest co najmniej… przerażająca. Można rzec, że w trakcie lektury czujemy podobną dezorientację i niepokój, co główna bohaterka i – muszę przyznać – że bardzo przypadł mi ten zabieg do gustu. Przez całą powieść byłam zaciekawiona i czułam przyjemny dreszczyk z odkrywania kolejnych tajemnic, aczkolwiek liczyłam na bardziej satysfakcjonujące zakończenie. Do rozwiązania niektórych niuansów również mam mieszane uczucia, ale – w gruncie rzeczy – nie były złe. Nie spodziewałam się do końca takich rozwiązań i - co również warto wspomnieć - styl autorki jest pięknie plastyczny i prawdziwy. Jak wspominałam wcześniej - czujemy emocje i zafiksowanie głównej bohaterki."- jak się oprzeć, kiedy coś takiego piszecie. Po prostu nie da rady. Napiszcie jeszcze, proszę, są na te wszystkie wspaniałości czas znaleźć? Skąd go macie? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie jestem w stanie do końca powiedzieć, co odrzuciło mnie od okładki. Jednak po jej obejrzeniu, odniosłam wrażenie, panującego na nim chłodu, uczucia pewnej grozy, niepokoju. Nie wybrałabym "Podglądaczki" od Caroline Eriksson, gdybym miała zadecydować jedynie na podstawie okładki. W osobie tytułowej podglądaczki widzimy Elen, pisarkę, która po rozwodzie chowa się w wynajętym mieszkaniu, aby skryć przed światem. W pewnym momencie chyba z nudów zaczyna podglądać otaczającą ją rzeczywistość, a czerpiąc z dostarczających natchnienia obserwacji rodziny Stormów, zaczyna pisać, jednak nie opuszcza ją również przeczucie, że wydarzy się coś złego. Książka sama w sobie wydaje się ciekawa, jednakże nie skusze się na nią. Pomimo niewątpliwych atutów, nie stanowiłaby dla mnie dobrej rozrywki, dobrze spędzonego czasu, a gdybym czytała ją przez siłę, uważałabym takie działanie za czas stracony.

    OdpowiedzUsuń