sobota, 12 września 2020

Monika Magoska-Suchar - "Zemsta ma twoje imię"

Autor: Monika Magoska-Suchar
Tytuł: Zemsta ma twoje imię
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2020
Ilość stron: 256
Ocena: ??? 

Opis:

Miłość to gra. Nie zawsze uczciwa, a czasem nawet niebezpieczna!
Ian Ralf Tott, właściciel hotelowego imperium, to prawdziwy król życia. Jest bezwzględny zarówno w uczuciach, jak i w interesach, do tego uważa się za nowe wcielenie Jamesa Bonda. Bez skrupułów wykorzystuje i porzuca kobiety, a od pracowników wymaga absolutnej lojalności i posłuszeństwa.

Los stawia na jego drodze Ewę Domańską, z którą niegdyś w Grecji połączył go krótki, choć płomienny romans. Teraz - ku zaskoczeniu obojga - okazuje się, że kobieta będzie podwładną Iana w jego świeżo zakupionym hotelu. Ich wzajemna fascynacja wybucha z nową siłą, ale szybko okazuje się, że Ewa nie zamierza być bezwzględnie posłuszna swojemu szefowi - ani w pracy, ani w uczuciach. Tymczasem on nie lubi niesubordynacji. Kochanka staje się problemem - a te biznesmen rozwiązuje szybko i bez zbędnych kompromisów. Domańska znów znika z jego życia. Wydawać by się mogło, że tym razem na zawsze. Jednak w miłości i w interesach pewne jest tylko jedno: niewiele rzeczy może równać się z zemstą upokorzonej kobiety.


Recenzja:

Nie znam poprzednich książek tej autorki - ale słyszałam dużo pozytywnych opinii. Wiem, że pani Magoska-Suchar debiutowała jako współautorka: i że podobno był to wielki sukces. Fajnie - cieszy mnie sukces polskich autorów na naszym ojczystym rynku. Natomiast "Zemsta ma twoje imię" wprawiła mnie w totalnie zdumienie - stąd też znaki zapytania, zamiast oceny. Jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło, ale naprawdę nie wiem, co mam myśleć o tej powieści. I jak mam ją ocenić. 

Ian - typ faceta, którego od samego początku całkowicie nie trawię - z wielką łaskawością pozwala pilotom na awaryjne lądowanie w Grecji. Daje im jedna noc na naprawienie błędu, a sam idzie się zabawić. Od samego początku jego atencja skupia się na Ewie - dziewczynie, którą spotyka na plaży. Ian - chociaż od lat uznawany jest za Anglika, ma polskie korzenie, stąd jego znajomość języka polskiego także jest doskonała.

Od słowa do słowa - podrywa od Ewę i ma nadzieję, że po jednym numerku ich drogi się rozejdą. Niestety - nie jest to ostatnie ich spotkanie, bo okazuje się, że Ewa jest kierowniczką do spraw pracowników w jego nowym hotelu. I od razu, kiedy tylko Ian dowiaduje się, że Ewa u niego pracują, para znowu uprawia seks. Później toczy się wszystko w podobnym stylu - dużo seksu, dosyć mocne (według mnie - chociaż jestem koneserką erotyków - często było przegięcie, więc było to wszystko ciut odpychające) sceny. Niestety, około sto pierwszych stron, które skupiały się na relacji Ewy i Iana - były dla mnie mordęgą. Każda seksualna aluzja sprawiała, że miałam ochotę odłożyć książkę na bok.

Dopiero później, kiedy akcja się zagęściła i kiedy okazało się, że Ewa jest swego rodzaju szalona, zaczął mi się podobać. Później znowu było przez chwilę fajnie - bardzo dobra akcja, dosyć dobrze opisane intrygi. Natomiast kolejna część - jakby druga połowa, znowu na początku okazała się dla mnie rozczarowująca. Dopiero pod koniec książki, kiedy znów wszystko nabierało sensu - pojawiły się także rumieńce. 

Nie można odmówić autorce dosyć oryginalnego pomysłu na fabułkę. Ba, nawet tytuł ostatecznie zaczął mieć sens. Niemniej jednak przedstawienie relacji z Ewą i kilka innych zgrzytów związane z Gabi, sprawiało, że miałam ochotę krzyczeć. Mam wrażenie, że ten pomysł mógł być zrealizowany lepiej, gdyby ktoś go jeszcze bardziej przemyślał i jakby dopracował kilka momentów. Ale i tak - nie było źle. Ot, po prostu pierwsze uczucia po skończonej lekturze były spore.

Największym mankamentem tej książki nie jest fabuła, czy styl - bo jak mówię: tu były słabsze i lepsze momenty (w ogólnym rozrachunku - nie było źle). Największym mankamentem było to, że nie byłam w stanie polubić żadnego bohatera. Co najwyżej czułam irytację na pewne ich zachowania. Natomiast głównego bohatera miałam ochotę rozszarpać - i na samym początku... i na samym końcu. Szkoda, bo gdyby postacie były bardziej sympatyczne, to ta książka byłaby jednym wielkim "wow".

Monika Magoska-Suchar to osoba, która umie pisać. Książkę czyta się szybko, lekko i błyskawicznie. Chociaż sceny seksu mi się w tej powieści przesyciły, to jednak uważam, że jednak pisarka sprawnie posługuje się językiem polskim. Musi jedynie trochę poważniej przemyśleć, czy wszystkie sceny mają sens - i czy czasem nie wypadałoby czegoś do nich dodać. Po raz pierwszy od dawna mam także ochotę pochwalić nawet okładkę - która wyjątkowo trafnie pasuje do powieści. 

Podsumowując: to nie jest zła książka, ale nie jest to także najlepsza książka roku 2020. Nie wiem dalej, co o niej myśleć tak do końca. Jak mówię, ta powieść była takimi trochę dolinami i górami pod względem jakości. Ogólnie rzecz biorąc - nie żałuję przeczytania, bo czym dalej w las (a raczej w treść), tym jest znacznie lepiej. Dobrze, że nie rzuciłam czytania po pierwszych stu stronach... 

11 komentarzy:

  1. Nie znam autorki, ale recenzja raczej nie zachęca mnie do sięgnięcia po nią. Zniechęcają mnie te góry i doliny i nie wiem, czy wytrzymam tych stu stron, żeby akcja nabrała tempa. Nie zachęcają mnie też te liczne sceny seksu, nie jestem fanką erotyków. Chyba sobie daruję.

    OdpowiedzUsuń
  2. To chyba nie dla mnie 😉 Nie znam wcześniejszych książek autorki, nie znam jej stylu. Wątpię bym sięgnęła po tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
  3. Raczej spasuję. Kompletnie nie moje klimaty. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mętlik w głowie po przeczytaniu recenzji "Zemsta ma twoje imię". Ciężka przeprawa przez 100 stron książki nie zachęca żeby brać się za tą pozycją, bohaterowie w szczególności Ian nie dadzą się lubić, nie możemy się z nimi utożsamić następny mankament. Do tego sceny seksu nie mamy z nimi problemu do momentu gdy za ostro jest, wtedy wywołują u mnie niesmak. Może pomysł Moniki Magoska-Suchar na książkę wydaje się ciekawy ale te minusy nie przekonują mnie żeby zagłębić się w tą historię.
    P.S. Okładka przyciąga wzrok jak w opisie że bohater utożsamia się z Bondem to okładka nadawała się na plakat do historii o tym szpiegu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Od zobaczenia gdzieś zapowiedzi tej książki wiedziałam, że to zdecydowanie nie moje klimaty. Okładka też nie porwała mojego książkowego serca,więc bo nią, nie sięgnę.Recezja tylko mnie w tym upewniłam 😊 Bardzo dziękuję za recenzję 😘

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jestem przekonana co do tej książki. Z jednej strony wydaje się ciekawa pod względem tematu, jednak postawa i charakter bohatera opisane w recenzji stanowczo mnie odrzucają od tego aby ją przeczytać. Raczej nie moje klimaty. Okładka nie jest zła ale też nie powala z nóg. Sądzę że mogę się męczyć przy czytaniu tej książki. Chyba zrezygnuje z niej i poczekam na dalsze propozycje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś często ta zemsta ostatnio się pojawia jako motyw główny. To chyba najbardziej wywołuje emocje w dzisiejszych romansach. Cieszę się tylko, że do rzeszy zagranicznych autorek romansowych dołączyło polskie nazwisko - mam nadzieję, że przejmiemy przynajmniej częściowo pałeczkę od nich, bo te obcokrajowe normalnie zalewają nas po uszy.
    Z realizacją jednak wychodzi chyba marnie... Fabuła mi się zupełnie nie klei, ale rozumiem, że zbyt wielu szczegółów nie można tak po prostu wyjawić, aby nie zepsuć przyszłej lektury. Coś mi się jednak zdaje, że mocno bym się przyczepiała do jej stylu. Ostatecznie nie przeczytam jej jednak ze względu na te "przegięte" sceny łóżkowe :P

    OdpowiedzUsuń
  8. A mnie się kompletnie ta okładka nie podoba.. kolejny facet w garniaku z "obciętą" głową, w mrocznych klimatach, okładka jakich wiele, niczym się nie wyróżnia spośród wszystkich w tym gatunku.
    Gdzieś już słyszałam nazwisko Magoska-Suchar, ale ogólnie nie kojarzę żadnej jej książki, nawet nie słyszałam żadnej opinii na temat jej książek. "Zemsta ma Twoje imię" może ma potencjał ale nie wykorzystany. Początek męczący, okej żeby to był taki początek, że początek, ale około setnej strony to już prawie połowa książki. Później jest lepiej, później znowu gorzej i znowu lepiej, czyli tak naprawdę połowa książki to męczarnia. Sceny seksu dosyć mocne, w ogóle nie wiem czemu autorki myślą, że taki seks podoba się czytelnikom, być może znajdzie on swoich fanów, ale wydaje mi się, ze większość będzie zdecydowanie na nie. Ja przynajmniej wiem, że bym tych opisów nie przetrwała. Więc ta książka już na pewno u mnie odpada. Ale to jeszcze nie koniec minusów, bohaterowie którzy są nie do polubienia, nie wiem jak Ewa, ale Ian...grrr juz sama recenzja sprawia, że nie mam ochoty go poznawać. Ogólnie to twierdzę, że są ciekawsze książki, wiec nie ma co na tą tracić czasu (w moim przypadku też pieniędzy, bo wolę kupować książki). Nie wiem jak inne książki autorki, ale w tej zdecydowanie mówię nie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Podobno zemsta jest rozkoszą bogów. A w tej książce zemsta i owa rozkosz wydają się grać pierwsze skrzypce. Dobrze to czy źle? Trudno ocenić, samemu po nią nie sięgnąwszy.
    Mam wrażenie, że ostatnimi czasy na polskim rynku wydawniczym pojawia się wiele pozycji wykorzystujących faceta biznesmena lub dyrektora wikłającego się w przesycony seksem związek z podwładną, zazwyczaj pozornie bezwolną i bezbronną, a w rzeczywistości mściwą harpią, która w odpowiednim momencie potrafi pokazać nie byle jakie pazurki. A że pozycje takie mnożą się bez liku, widać jest zapotrzebowanie na ten rodzaj literatury. Nie zaliczam się do grona tych czytelników. Lubię, gdy książka pada od życia, niczym przysłowiowe jabłko od jabłoni.
    Nie dziwię się konsternacji recenzentki.Na jej miejscu nie tylko nie zadałabym sobie trudu brnięcia przez nużącą fabułę, ale porzuciłabym te pozycję na rzecz innej, może ciekawszej, bardziej intrygującej, być może i bardziej wartościowej pozycji.
    Aleksandra Miczek

    OdpowiedzUsuń
  10. W tym przypadku, chociaż polubiłam okładkę, to jednak mam do niej pewne zastrzeżenia. Postać mężczyzny jest w tym przypadku zbyt przytłaczająca, a postacie kobiet znajdujące się z lewej strony są zbyt mało widoczne. I tutaj albo wyrzucić postacie kobiet, albo gdy chce się je zostawić, zmniejszyć wielkość męskiej sylwetki i przesunąć nieco ku prawemu brzegowi książki, wtedy można się nawet pokusić o zwiększenie damskich sylwetek. Wielkość czcionki oraz kolor w tytule „Zemsta ma twoje imię” od Moniki Magoska-Suchar są całkiem udanie dobrane, w tym przypadku z powodu kilku niedociągnięć o, których wspomniałam, wystawiam ocenę dobrą (4). W książce poznajemy historię Iana Ralfa Totta, króla życia, mężczyzny, który prowadzi hotelowe imperium. Bawidamek wykorzystujący kobiety, bez cienia skrupułów. Życie bywa przewrotne, bo nagle okazuje się, że w jego hotelu pracę rozpocznie Ewa Domańska, która kiedyś miała z nim romans podczas pobytu w Grecji. I chociaż łączące ich uczucie wybucha na nowo, to ona nie zamierza być mu posłuszna, ani jako kochanka, ani jako podwładna w pracy, co dla niego nieznoszącego niesubordynacji jest niedopuszczalne. To dla niego problem, z którym on radzi sobie szybko. A jak wiadomo, nie ma większego problemu niż zdradzona kobieta, która w dodatku została upokorzona. Odnoszę wrażenie, że historia Ewy oraz Iana jest to klasyczna powieść, gdzie mamy relacje opierające się na tym typie — kto się czubi, ten się lubi. Zwykła historia, jakich ostatnio wiele, chociaż też jestem ciekawa to, jaka furia ukaże nam się w postaci Ewy, która zostanie zraniona przez mężczyznę, z którym znów połączyły ją gorące relacje. Z jednej strony wrażenie, że to już było, taka książka już była, tylko imiona inne, otoczenie. A z drugiej myśl tego, że Monika Magoska-Suchar zafunduje nam całkiem przyjemną formę spędzania czasu wolnego, wiadomo lektura w sam raz, chociaż też wiadomo, nie jest to książka z wybitnym poziomem, raczej powiedziałabym, że prosta lektura dla tych, którzy szukają odprężenia. Przeczytam chętnie, jednak nie będzie to na początku kolejki listy — do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń