niedziela, 14 lutego 2021

Robert Jordan - "Wschodzący cień"

Autor: Robert Jordan
Tytuł: Wschodzący cień
Cykl: Koło czasu (tom 4)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2 lutego 2021
Liczba stron: 1282
Ocena: 6,5/10

Opis:

Porównywany do "Władcy Pierścieni" monumentalny cykl fantasy, który pokochało ponad 40 milionów czytelników na całym świecie.

Kamień Łzy, legendarna forteca, zostaje zdobyty. Callandor trafia do rąk tego, który jest godny nim władać. To zaledwie początek dla Randa al’Thora, pasterza, który stał się Smokiem Odrodzonym. Przyjaciele i wrogowie mobilizują się, sporządzają plany działania, knują spiski, podczas gdy Smok studiuje teksty proroctw i z największym wysiłkiem stara się kontrolować przepełniającą go Moc. Wszyscy jednak zdają sobie sprawę, że niebawem musi wybuchnąć wojna…

Recenzja:

Koło Czasu to jeden z obszerniejszych cyklów fantasy, obok którego przejść obojętnie nie powinien żaden miłośnik tego gatunku. Choć z początku rozmiar książek Roberta Jordana mnie odrobinę przerażał, tak teraz jestem absolutnie zakochana w wielowątkowości jego powieści. Wschodzący cień to już czwarty tom serii, którego wyczekiwałam z ogromnym wytęsknieniem, gdyż poprzednia część ukazała się w… kwietniu 2020! Mam nadzieję, że piątka trafi w moje ręce nieco prędzej.

Koło Czasu obraca się, a Wieki nadchodzą i mijają, pozostawiając wspomnienia, które stają się legendą.

Już przy poprzednim tomie napomknęłam, że ciężko pisać o tej serii na tym etapie, nie zdradzając istotnych szczegółów, jednakże – jak zawsze – postaram się opowiedzieć o tej części jak najwięcej, bez spoilerów (choć w samym opisie książki kryje się ich namiastka). Na wstępie przyznam Wam szczerze, że Wschodzący cień – mimo mojej wielkiej miłości do gawędziarstwa autora – jest zbyt rozciągnięty. Pojawiło się tutaj kilka wątków, które – przynajmniej na ten moment – wydają mi się niewiele wnosić do całości, a być jedynie zapychaczami i w sumie nie miałabym nic do tego, gdyby nie to, że… były one okropnie nudne. Wiem jednak z doświadczenia, że takie z pozoru niewiele znaczące szczegóły potrafią nieźle namieszać na dłuższą metę, więc… łudzę się, że Robert Jordan wykorzysta odrobinę z nich później. Nieco sfrustrował mnie także przy tym tomie sposób, w który autor poprowadził wątek miłosny, bo jego obecność była tutaj oczywista – nawet czekałam na takie rozwinięcie – ale jest on nieprzyjemnie naiwny i taki wyraźnie nie do końca przemyślany.

Ponarzekałam trochę, wyżaliłam się, a teraz… pora na standardowe ochy i achy! Bardzo lubię bohaterów pojawiających się w tym cyklu, bo mimo ich liczebności, autor żadnego zdaje się nie traktować po macoszemu. Oczywiście – jedni mają więcej czasu antenowego, inni pojawiają się jedynie epizodycznie, ale… każdy jest jakiś, posiada cechę, która zapada w pamięć i zazwyczaj coś wnosi – a wielu z nich tworzy własną historię, a główny bohater nie zawsze jest stawiany na pierwszym miejscu (choć zaiste jest tu wybrańcem). Świat przedstawiony oraz całe tło również jest fenomenalne – iście epickie, pełne niesamowitych pomysłów, jak choćby rola kobiet i magii w tym cyklu. Sposób tworzenia fabuły także zasługuje na medal, bo – jeśli przymknie się tutaj oko na niektóre wątki i przeciętny romans – akcja zaskakuje na każdym kroku, wrażeń i intryg nie brakuje, a wiele tajemnic z poprzednich części zostaje pięknie wyjaśnionych, choć… jednocześnie pojawia się wiele nowych. Ten cykl się niesamowicie rozrasta i najchętniej już wgryzłabym się w tom piąty… eh…

Wschodzący cień, choć wypada słabiej w porównaniu do poprzednich tomów, wciąż jest książką fenomenalną, zaskakującą i genialnie napisaną. Naturalnie, przed sięgnięciem po niego, polecam najpierw zapoznanie się z cyklem od początku, aby móc w pełni cieszyć się historią i światem malowanym przez Roberta Jordana. Jestem przekonana, że każdy fan dobrego fantasy, zakocha się w tej serii bez pamięci i tak jak ja będzie niecierpliwie oczekiwał kolejnych tomów od wydawnictwa Zysk i S-ka. Polecam z całego serca! :)

9 komentarzy:

  1. Recenzja zachęca, ale przeraża mnie trochę rozmiar, 1282 strony, a to tylko jeden tom. Wyobrażam sobie całość, wszystkie tomy na biurku, które się pod nimi ugina. Lubię czytać książki wydawnictwa Znak, to wartościowe pozycje. Ale na razie jestem niezdecydowania. Z jednej strony fenomenalna, zaskakująca, genialnie napisana książka, z drugiej tak pi razy oko 5000 stron.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie lubuję się w wielowątkowych seriach. Przeraża mnie ilość stron "Wschodzącego cienia" poprzednie części do cienki też nie należały. Robert Jordan stworzył powieść, która zadowoli fana fantasy rozmachem, pomysłem oraz fabuła. Podziwiam pisarzy którzy planują takie gigantyczne, wielowątkowe powieści przy których czytelnik nie nudzi się, z zapartym tchem śledzi wątki oraz losy bohaterów. Podziękuję za książkę to nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Najbardziej zniechęca mnie to, że jest porównywalne do Władcy pierścieni. Nie wiem czy to jest coś co ja lubię, no za Tolkienem nie przepadam, znudziły mnie jego książki, więc nie rozumiem zachwytu nad nimi. Wielowatkowe powieści mi nie przeszkadzają, byle były napisane w przystępny sposób

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak grubej książki jeszcze nie spotkałam. Na dodatek to już czwarty tom. Nie, raczej nie pociąga mnie takie fantasy. Podziwiam tylko pisarza za siłę tworzenia takich dzieł. A tomy kolejne pewnie już się piszą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajrzałam teraz na LC. Czternaście tomów już wydanych w poprzednich latach. A teraz wznowienie. Te okładki z poprzednich tomów jakieś wydają mi się ciekawsze /bardziej kolorowe/. No, ale razem 14 tomów grubaśnych to wielka uczta dla kochających fantasy.

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko, to już czwarty tom... i szykuje się ich 14, jak czytam wyżej... Nieee, rozmiarowo to ja wymiękam, wtedy w życiu nie napisałabym żadnej pracy, tylko siedziała i czytała :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie też trochę przeraża fakt, że to takie grubaski 😁 ja mam tylko trzeci tom, ale być może uda mi się przeczytać od pierwszego tomu i nadgonić tę serię, bo jeśli porównywana jest do Władcy Pierścieni to ja już jestem na tak ! Te wydania są cudowne 😍

    OdpowiedzUsuń
  8. O losie, co za tomisko :O Jeśli wszystkie tomy są tak potężne, to fani mają mega frajdę z czytania :D Jak mi się jakaś seria spodoba, to zawsze żałuję, że nie jest tak gruba :D Jednak ja po powyższą serię nie sięgnę :( Nie tylko ze względu na ilość tomów i ilość stron każdego z nich, ale to nie moja bajka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oha,oha,oha😀Myślałam,że źle spojrzałam i patrzę drugi raz,ale dobrze widziałam ilość stron. A to jest już 4 tom. Nie za bardzo lubię bardzo długie serie i jeszcze do tego fantasy :) To nie zapisuje :) Bardzo dziękuję za recenzję :) B.B

    OdpowiedzUsuń