sobota, 2 września 2023

Wasilij Machanienko - "Bez prawa do błędu. Świat Przeistoczonych. Tom 1"

 


Autor: Wasilij Machanienko

Tytuł: Bez prawa do błędu. Świat Przeistoczonych. Tom 1

Wydawnictwo: Inignis

Data wydania: 2023

Ilość stron: 320

Ocena: 6/10


Opis:

 Ultranowoczesna gra mobilna już za dwa dni w twoim smartfonie! Bądź najlepszy i uratuj Ziemię! Tylko ty możesz zatrzymać inwazję potworów! Nie zwlekaj – już teraz zainstaluj wersję przedpremierową!

Świat Przeistoczonych zawrócił ludziom w głowach. Niezwykła grafika, która mogła śmigać nawet na najprostszych telefonach. Intuicyjny interfejs ułatwiający grę smartfonowym laikom. Intensywna kampania reklamowa obecna w każdym telewizorze, smartfonie i tablecie.

Kilka dni przed premierą produkcja miała już rzeszę fanów pragnących tylko jednego – Godziny X. Właśnie tak tajemniczy deweloperzy nazwali moment premiery gry.

Lecz czy ktokolwiek zdaje sobie sprawę, do czego doprowadzi Godzina X? Czy ludzie są gotowi zapłacić cenę, której żąda od nich Świat Przeistoczonych?

Mark Dervine to zwykły student. Życie go nie rozpieszcza. Kilka lat temu zginęli jego rodzice, a on musiał zaopiekować się młodszą siostrą. Od trudnej codzienności ucieka w świat gier sieciowych, dlatego też z niecierpliwością czeka na pełne wydanie głośnego Świata Przeistoczonych.

Mark też nie podejrzewał, jaki los zgotuje mu gra. Teraz myśli już tylko o jednym: uporać się z wersją przedpremierową – i to jak najszybciej!

Wejdź do niezwykłego hybrydowego świata literatury LitRPG, łączącego to, co najlepsze w książkach i grach. Wasilij Machanienko, autor bestsellerowej serii Droga Szamana, powraca z powieścią „Bez prawa do błędu” będącą pierwszym tomem nowego cyklu Świat Przeistoczonych.

 

Recenzja:

Ustalmy pewne fakty: kocham książki i kocham gry komputerowe. Jeśli dostaje w pewien sposób książkę, która opowiada o tym, jak życie ludzi stało się jedną wielką grą o przetrwanie... Ustalmy, że musiałam to przeczytać! W końcu mi się udało: i w końcu zabrałam się za recenzję! Zapraszam więc do zapoznania się z moją opinią, mam nadzieję, że będzie dla Was wartościową wskazówką.

Cały świat czeka na premierę nowej gry - Mark też: bo patrząc na to, że jego rodzice zginęli, a on, tylko w wieku studenckim, musi zająć się opieką nad młodszą siostrą, ma świadomość, że nie może sobie pozwolić na wiele płatnych rozrywek - więc w wolnych chwilach po prostu gra w gry.

Wyczekiwanie na premierę jest dla wielu trudne: każdy chciałby mieć to na "już" i "teraz. Tyle, że kiedy nadchodzi godzina premiery, okazuje się, że rozgrywka przechodzi do świata realnego, na Ziemię: a potwory, które się pojawiły naprawdę mordują ludzi. Ba, Mark, zanim łapie się na tym, o co w ogóle chodzi, także kilka razy by zginął. Chłopak trzyma się jednak tylko jednej myśli: gdzieś tam, w okolicach metra, czeka na niego jego siostra, ale ma też świadomość, że może szybko do niej nie dotrzeć... i że może nie dotrzeć na czas.

Cały pomysł na fabułę był według mnie bardzo okej - i podobały mi się założenia całej tej rozgrywki, a także w pewien sposób wytłumaczenie, dlaczego takie coś nagle spotkało planetę Ziemię. Tyle, że pozycja ta ma także swoje minusy - a przede wszystkim postać Marka, który nie dosyć, że bardzo szybko wszystko ogarnia, to jeszcze okazuje się w pewnym momencie, że autor chyba nie byłby w stanie stworzyć doskonalszego wojownika-gracza: bo jeśli zastanowicie się, czy ktoś by coś potrafił lub posiadał, to odpowiedź nasuwa się sama: oczywiście, że tak - na sto procent jest to Mark.

Mówiąc w skrócie, Mark jest taką Mary Sue - i w pewnym momencie nie byłam go w stanie polubić, chociaż początkowo miałam wrażenie, że jednak dam radę uznać go za sympatycznego. Myliłam się: ale no, to być może też kwestia tego, jak szybko następował jego progress ku doskonałości.

Dodam też od razu, że mam wrażenie, że gdyby dołożyć ze sto stron więcej, to już można by było powoli tę książkę i historię kończyć: a tu jeszcze kwestia tego, że to dopiero tom pierwszy i że będą kolejne... Mam na ten moment mieszane uczucia. Z jednej strony podoba mi się pomysł fabuły, a z drugiej: boję się rozwlekania za wszelką cenę i jeszcze wyższego poziom doskonałości głównego bohatera...

Warto też od razu nakreślić, że autor jest z Rosji - i to państwo kojarzy mi się z wieloma cudownymi powieściami w stylu dystopii i postapokalipsy - natomiast "Bez prawa do błędu. Świat Przeistoczonych. Tom 1" uznałabym za coś w rodzaju większej przeciętności.

"Bez prawa do błędu. Świat Przeistoczonych. Tom 1" ma jednak kilka bardzo fajnych rzeczy: przede wszystkim kwestie techniczne zapisywania pewnych informacji w takim bardziej stylu gry. Według mnie to, oprócz dynamicznej akcji, był największy plus. Dosłownie miałam wrażenie, że czytam i czekam na kolejne takie komunikaty od gry, bo naprawdę mi się to podobało i wizualnie, i pod kątem przekazywania informacji. 

Nie będzie to zdecydowanie moja ulubiona powieść z ostatnich tygodni - natomiast myślę, że tę powieść zdecydowanie bardziej "wchłonęliby" nastoletni chłopcy, tak w wieku mniej więcej plus piętnaście, może szesnaście. Zamiast gry na komputerze czy telefonie dostaliby coś w stylu gry na kartach książki: i myślę, że całkiem dobrze by się to przyjęło.

Podsumowując: wydaje mi się, że nie do końca jestem grupą docelową, ale i tak cenię sobie "Bez prawa do błędu. Świat Przeistoczonych. Tom 1". Na ten moment nie wiem, czy sięgnę po kontynuację - ale myślę, że kusi mnie ryzyko, aby jednak sięgnąć i się przekonać czy jest lepiej, czy jednak gorzej...

5 komentarzy:

  1. Brzmi interesująco, może kiedyś dam się jej skusić

    OdpowiedzUsuń
  2. "Bez prawa do błędu. Świat Przeistoczonych. Tom 1" wydaje się ciekawą książką z wciągającą fabułą oraz interesującymi rozwiązaniami i motywami. Pomimo tego jakoś nie widzę tej lektury u mnie. Tym razem podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa, ale narazie nie mam w planach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, raczej nie dla mnie. Bowiem nie lubię gier komputerowych 😆😆

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio spotykam wiele książek, w których pomysł na fabułę jest super, ale coś się wywala - i czytelnik ledwo daje radę doczytać do końca. Moim zdaniem nie ma po prostu rzetelnych redaktorów, wszyscy czytają streszczenia i nie w głowie im proponowanie zmian autorowi, zresztą - jak, skoro nikt tego przed wydaniem nie czytał. A można byłoby tyle książek uratować... Ach, to nie to, co kiedyś, większość wydawnictw schodzi na psy. Nie mówię, że wszystkie, ale żyjemy w erze schyłkowej.

    OdpowiedzUsuń